Już sam udział Borussii Mönchengladbach. w 1/8 finału Ligi Mistrzów można rozpatrywać w kategorii niespodzianki. Awans z grupy, w której los skojarzył Szachtar Donieck, Inter Mediolan i Real Madryt był dużym sukcesem, ale podopieczni Marco Rose nie zamierzali spoczywać na laurach. W środowy wieczór stanęli jednak przed niezwykle trudnym zadaniem, ponieważ podejmowali rozpędzony Manchester City, który po wypracowaniu bezpiecznej przewagi w Premier League może skupić się na walce w europejskim pucharze.
1:0 do przerwy
Angielska ekipa wystąpiła w roli faworyta, co udowadniała już od pierwszych minut. „Obywatele” grali wysokim pressingiem, wymuszając błędy na rywalach. Groźnie było już w 6. minucie, kiedy to Raheem Sterling wpadł z piłką w pole karne i tylko przytomna interwencja Matthiasa Gintera sprawiła, że nie doszedł do pozycji strzeleckiej.
Różnicę klas między zespołami było widać w konstruowaniu akcji. Gospodarze próbowali grać z kontry, ale nie potrafili wymienić kilku dokładnych podań, tracąc po chwili piłkę. „Obywatele” z kolei byli w stanie rozegrać futbolówkę na małej przestrzeni, szybko zyskując miejsce do kreowania sytuacji bramkowej.
To przyniosło efekt w 29. minucie, kiedy to Joao Cancelo wrzucał w pole karne, do piłki dopadł Bernardo Silva, z bliskiej odległości pokonując Yanna Sommera. Pomimo widocznej dominacji, podopieczni Pepa Guardioli zeszli do szatni ze skromnym, jednobramkowym prowadzeniem.
Pierwsze minuty drugiej połowy przypominały to, co widzieliśmy w pierwszej odsłonie spotkania. Wprawdzie Borussia początkowo próbowała kreować grę, ale goście z Manchesteru szybko zaczęli odzyskiwać inicjatywę.
„Gorąco” zrobiło się w 54. minucie, kiedy to Ramy Bensebaini niecelnym podaniem do kolei z drużyny sprezentował piłkę Gabrielowi Jesusowi, który momentalnie popędził w pole karne. Brazylijczyk nie wykorzystał jednak szansy, do czego przyczyniła się też świetna interwencja Nico Elvediego. W 63. minucie Borussia była blisko wyrównania, po dośrodkowaniu z prawego skrzydła dobrze ustawiony w polu karnym Plea efektownie uderzał piętą, ale piłka minęła bramkę Edersona.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, o czym gospodarze boleśnie przekonali się w 65. minucie. Cancelo dogrywał w pole karne do Silvy, ten odegrał głową do znajdującego się przed bramką Jesusa, który nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Pomimo znacznej dominacji gości, wynik spotkania nie zmienił się do ostatniego gwizdka sędziego. Wynik 2:0 wywalczony na wyjeździe daje jednak liderom Premier League spokój przed rewanżem rozgrywanym na własnym stadionie.
twitterCzytaj też:
Partyka o przygotowaniach do igrzysk. „Skłamałabym mówiąc, że nie interesuje mnie złoto”