Legia Warszawa co najmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji. Ważne zwycięstwo z Florą Tallin

Legia Warszawa co najmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji. Ważne zwycięstwo z Florą Tallin

Vassiljev i Martins
Vassiljev i Martins Źródło: Newspix.pl / Piotr Kucza / FotoPyK
W drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów los skojarzył Legię Warszawa i Florę Tallinn. W pierwszym meczu polski zespół wygrał 2:1, choć w słabym stylu. Na wyjeździe w Estonii drużynie Czesława Michniewicza również było trudno, ale ostatecznie udało jej się zwyciężyć.

Już w meczu rozegranym przy ulicy Łazienkowskiej Legia zorientowała się, że Flora Tallinn nie będzie łatwym przeciwnikiem, choć początkowo tak się wydawało. W rewanżowym starciu Estończycy znów mocno postawili się warszawianom. Jednobramkowy triumf przyszedł drużynie gości z wielkim trudem.

Flora ostrzegała Legię

Dużo szczęścia miała Legia w 25. minucie meczu. Vassiljev zagrał na lewe skrzydło do jednego z kolegów, a ten dośrodkował w kierunku Sappinena. Napastnik został pozostawiony bez krycia i gdyby doszedł do piłki, pewnie padłby gol. W ostatniej chwili desperacką interwencją warszawian uratował Wieteska. Chwilę później po rzucie rożnym znów było gorąco, ale jeden z obrońców Flory po rzucie rożnym uderzył nad bramką, choć jego też nikt nie pilnował.

Dopiero w po upływie kilkudziesięciu minut Legia się otrząsnęła. Przede wszystkim gra Jouse mogła podobać się kibicom, chociaż jego koledzy z drużyny nie potrafili zdobyć bramki po jego błyskotliwych podaniach. Największe zagrożenie Wojskowi stwarzali po stałych fragmentach. Szczególnie blisko zdobycia bramki był Wieteska po jednym z rzutów rożnych, ale uderzył głową minimalnie obok jednego ze słupków.

Rafa Lopes znów uratował Legię

W drugiej połowie scenariusz meczu ani trochę się nie zmienił i cały czas groźniej bywało pod bramką Boruca. Szczęście w nieszczęściu Legii polegało na tym, że zawsze w ostatnich chwili któryś z obrońców wybijał futbolówkę spod nóg rywala. Sappinen i Vassiljev nie dawali defensorom gości ani minuty wytchnienia.

Prawdziwą chwilę grozy warszawianie przeżyli w 66. minucie, gdy do siatki trafił Zenjov. Przy wyniku 1:0 dla Flory istniałoby prawdopodobieństwo dogrywki, ale po chwili sędzia odgwizdał spalonego w wykonaniu dawnego zawodnika Cracovii. Była to dość kontrowersyjna decyzja, ponieważ zanim futbolówka dotarła do skrzydłowego, w polu karnym Legii był ogromny chaos i całą sytuację dało się zinterpretować na kilka sposobów.

Nieuznana bramka uśpiła czujność gospodarzy, bo niedługo potem podopieczni Czesława Michniewicz sami cieszyli się z gola – strzelił go Lopes po dośrodkowaniu Juranovicia z prawego skrzydła. W kolejnym etapie eliminacji Ligi Mistrzów Legia zmierzy się z Dinamem Zagrzeb.

Czytaj też:
Norweżki ukarane za grę w spodenkach zamiast majtek. Skowrońska-Dolata: „To zwykły seksizm”