Puchar Polski. Z tak komiczną obroną trudno o sukcesy. Górnik Zabrze gra dalej kosztem Radomiaka

Puchar Polski. Z tak komiczną obroną trudno o sukcesy. Górnik Zabrze gra dalej kosztem Radomiaka

Toshevski i Cichocki
Toshevski i Cichocki Źródło: Newspix.pl / Michał Chwieduk / fokusmedia.com.pl
W kolejnym meczu Fortuna Pucharu Polski Górnik Zabrze wygrał z Radomiakiem. Starcie wyglądało na wyrównane, ale skuteczność była zdecydowanie po stronie pierwszego ze wspomnianych zespołów. Goście natomiast popełniali w defensywie komiczne wręcz błędy.

Biorąc pod uwagę, że Radomiak radzi sobie doskonale w Ekstraklasie, jak na beniaminka, jego kibice liczyli, że równie korzystnie wypadnie w Pucharze Polski. W samym meczu jednak wyglądało to zupełnie odwrotnie i podoczni Dariusza Banasika sami sobie sprawiali ogromne problemy.

Absurdalne błędy w obronie

Ogromne szczęście miał Radomiak. Kochalski chciał kiwać jednego z przeciwników, ale zupełnie mu to nie wyszło. Sanogo strzelał więc na niemal pustą bramkę, ale Cichocki zdołał zablokować próbę Francuza, z kolei drugą dobitkę obronił już sam golkiper gości.

To nie była jednak jedyna kuriozalna sytuacja, jaka przytrafiła się obrońcom Radomiaka. Dośrodkowanie Cholewiaka leciało wprost na Grudzińskiego, który nie miał obok siebie żadnego przeciwnika. Zamiast wybicia zobaczyliśmy, jak defensor… Zagrywa piłkę w kierunku własnej bramki. Ta trafiła w słupek, Kochalski próbował jeszcze interweniować, ale Toshevski dopadł do futbolówki jako pierwszy i wcisnął ją do bramki.

Urban wprowadził dżokera

W drugiej części starcia obaj szkoleniowcy postanowili jeszcze wzmocnić siłę swoich ofensyw. Jeśli chodzi o Górnika, na boisku pojawili się Podolski i Jimenez, z kolei radomianie posłali do boju Machado oraz Angielskiego. Sam Portugalczyk, niedługo po wejściu, miał dwie naprawdę dobre okazje zdobycie bramki, ale najpierw fatalnie przestrzelił głową, a później nie dokręcił piki przy innym strzale.

Na około 10 minut przed końcem spotkania okazało się, że to jednak Jan Urban lepiej trafił z roszadami, zwłaszcza tą Jimeneza. Hiszpan jeszcze raz potwierdził wysoką formę w obecnym sezonie. Dostał piłkę na lewym skrzydle, zszedł do środka i ze skraju pola karnego strzelił gola przy bliższym słupku. Przy tej akcji fatalnie zachował się przede wszystkim Bogusz, który tylko udawał, że próbuje zatrzymać napastnika. W ostatnich minutach sytuację sam na sam zmarnował jeszcze Krawczyk, a powinien był ustalić wynik na 3:0.

Czytaj też:
Gigantyczne zarobki gwiazd Bayernu. Lewandowski dostaje ponad 20 mln euro za sezon

Źródło: WPROST.pl