Wojciech Kowalczyk dla „Wprost”: Legia jest jak polska kadra. Mocniejsza, gdy skazywana na porażkę

Wojciech Kowalczyk dla „Wprost”: Legia jest jak polska kadra. Mocniejsza, gdy skazywana na porażkę

Wojciech Kowalczyk
Wojciech Kowalczyk Źródło:Newspix.pl / Piotr Kucza / FotoPyK
– Jest duże prawdopodobieństwo, że Legia Warszawa będzie miała podobne problemy, co Lech Poznań rok temu. Czy w takim wypadku Czesław Michniewicz wytrwa na stanowisku do świąt? – zastanawia się Wojciech Kowalczyk w dniu, w którym mistrzowie Polski rozpoczną rywalizację w Lidze Europy.

Tuż przed pierwszym meczem Legii Warszawa w Lidze Europy ze Spartakiem Moskwa rozmawialiśmy z Wojciechem Kowalczykiem – żywą legendą stołecznego klubu, a obecnie ekspertem w „Weszło”.

Dlaczego mistrzowie Polski mogą zaliczyć równie słaby sezon co Lech Poznań rok temu? Jakie problemy trawią drużynę na początku sezonu? Co sądzi o instagramowych komentarzach Artura Boruca? Jakie wątpliwości ma wobec transferów przeprowadzonych przez Legię? Kiedy i z jakiego powodu Dariusz Mioduski może stracić cierpliwość do trenera Michniewicza? Dlaczego to dobrze, że warszawianie trafili do arcytrudnej grupy w Lidze Europy?

Mariusz Bielski: Mam wrażenie, że w obecnym sezonie są dwie Legie – ta dobra z europejskich pucharów, i ta słaba z Ekstraklasy. Która jest prawdziwa?

Wojciech Kowalczyk: Rok temu Lech Poznań pokazał, które oblicze było prawdziwe. Nie możemy udawać, że w poprzednim sezonie nie wydarzyła się podobna historia, gdy ktoś fajnie radził sobie w Europie, a bardzo słabo w lidze. Kolejorz pokonywał poważne drużyny w fantastycznym stylu, nawet jeszcze w fazie grupowej walczyli, odpuścili dopiero później. I wiemy, jak to się skończyło w Ekstraklasie – 11. miejsce w lidze.

Myślisz, że Legii też pójdzie tak fatalnie?

Jest duże prawdopodobieństwo. Spójrzmy na kalendarz, przecież oni mają jeszcze dwa mecze zaległe. Pierwszy zaplanowano na 15 grudnia, drugi jeszcze nie wiadomo, kiedy się odbędzie, bo nie da się znaleźć odpowiedniego terminu. Wychodzi na to, że Legia będzie grała co trzy dni do końca roku, z pominięciem przerw reprezentacyjnych, podczas których kilku zawodników wyjedzie na zgrupowania.

Z czego jednak wynika ta ligowa zapaść warszawian?

Obecność w strefie spadkowej to sytuacja przejściowa. Trzeba mieć z tyłu głowy, że są jeszcze te dwa spotkania zaległe, z Zagłębiem Lubin i Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Oba domowe, więc jestem przekonany, że drużyna Czesława Michniewicza zdobędzie w nich sześć punktów. Dodajmy je do obecnego dorobku Legii i nagle byłaby w pierwszej czwórce.

Nie wiadomo, w jakiej formie będą te drużyny za kilka miesięcy.

Ponadto Legia jeszcze nie grała z zespołami z czołówki, takimi jak Lech, Raków Częstochowa czy Pogoń Szczecin. To jest trzech kandydatów do tytułu, a Legia zmierzy się z nimi w momencie, w którym pewnie będzie a szczytowym momencie jeśli chodzi o zmęczenie.

Ja trochę patrzę na ten zespół przez pryzmat reprezentacji Polski – kiedy jesteś skazywany z góry na porażkę, jak Biało-Czerwoni z Anglią, to się nagle okazuje, że wszystko, co było wcześniej, nie ma sensu, bo akurat na tego silnego rywala się spiąłeś, skoncentrowałeś, powalczyłeś i wyszarpałeś korzystny wynik. Może na tej zasadzie Legia uzyska dobry wynik ze Spartakiem Moskwa, skoro nikt na nią nie liczy? Polska też często męczy się ze słabszymi przeciwnikami, a stawia się mocniejszym.

W kontekście Rakowa sugerowano, że kiedy pokonał Rubin Kazań, a potem rywalizował jak równy z równym z Gentem, to później trudno mu było zmobilizować się na Wisłę Płock. Może to z czymś takim Legia ma problem?

Zastanawiające to jest, jakim cudem w polskiej lidze możesz strzelać mniej bramek niż w Europie... Legia wygląda pod tym względem fatalnie i to nie tylko w tym sezonie. Warto przypomnieć sobie jak wyglądała końcówka poprzednich rozgrywek. Owszem, było tam siedem meczów na zero z tyłu, ale warszawianie strzelili w nich tylko trzy gole. Paradoksalnie to właśnie trener Michniewicz ma swoim zespole najwięcej fajnych napastników – Tomas Pekhart, Mahir Emreli, Rafa Lopes. Każdy z nich sporo potrafi i jest groźny. Udowodnili to szczególnie w dwumeczu ze Slavią Praga.

Poza tym ma im kto piłki dogrywać. Luquinhas, Josue, ciekawie wygląda Kastrati...

Mówi się, że sporo problemów Legii wynika z nieobecności Bartosza Kapustki, aczkolwiek bez przesady, to nie jest Leo Messi. Barcelona może płakać po Argentyńczyku, ale nie Legia po Kapustce, zwłaszcza że on wypadł na początku sezonu i w trakcie okienka transferowego. Bądźmy poważni.