Roman Kołtoń: Czesława Michniewicza po mundialu zalały emocje

Roman Kołtoń: Czesława Michniewicza po mundialu zalały emocje

Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Źródło: PAP / Leszek Szymański
– Moim zdaniem to niemożliwe, żeby prezes Kulesza zrobił krok wstecz i ponownie zakontraktował Czesława Michniewicza jako selekcjonera. Bo niby mamy sukces na mundialu, a zapanował bałagan wokół reprezentacji, jakiego chyba jeszcze nie było w historii polskiej piłki – mówi Roman Kołtoń, ekspert piłkarski, twórca kanału Prawda Futbolu.

Dariusz Tuzimek, „Wprost”: W jednym z programów na swoim kanale postawił pan mocną tezę, że Czesław Michniewicz działa w tej chwili jak w amoku. Z jednej strony bardzo mocno walczy o zachowanie pozycji selekcjonera, a z drugiej zaskakuje choćby tym, że najpierw zablokował wielu dziennikarzy na Twitterze, a później całkowicie skasował swoje konto w tym serwisie. Komentarze są bezlitosne dla trenera, ludzie piszą wprost, że nie wytrzymał psychicznie całego zamieszania wokół reprezentacji.

Roman Kołtoń: Mam wrażenie, że działania od powrotu z Kataru są po prostu irracjonalne. Na czwartkowym spotkaniu z członkami zarządu PZPN, w obecności prezesa , selekcjoner ogłosił wszem wobec, że na mundialu odnieśliśmy sukces, a jedynym problemem jest to, że został on nieprawidłowo zakomunikowany. To ja pytam trenera, kto ten sukces miał poprawnie zakomunikować, jeśli nie on?

Winy za to nie można zrzucić na piłkarzy czy nawet rzecznika związku, bo sposób i kierunek narracji narzucił sam selekcjoner. I jaka była ta narracja, to wszyscy wiemy. Ta katastrofa komunikacyjna zaczęła się już dzień po meczu z Meksykiem, kiedy doszło do słynnego nieformalnego spotkania selekcjonera z dziennikarzami. To wtedy padły słowa o tym, że selekcjoner nie zamieni wody w wino i że żaden trener nikogo nie nauczy grać w piłkę w trzy dni i nikogo nie oduczy w takim czasie. Pamiętamy, jaka po tej zaimprowizowanej rozmowie z mediami wybuchła burza.

To wtedy popsuły się relacje Michniewicza z dziennikarzami, trener ogłosił, że teraz już koniec żartów, będą tylko oficjalne konferencje prasowe. Zresztą one też były pełne konfliktów i połajanek. A paradoksem w tej całej sprawie jest to, że przecież do tej awantury doszło po remisie z Meksykiem, który wtedy był uważany za korzystny wynik. Tymczasem selekcjoner się nakręcił tą negatywną narracją i już nigdy później z niej nie wyszedł. Ani na mundialu, ani już po powrocie do Polski. Zdanie, jakim się Michniewicz zwrócił do jednego z dziennikarzy, który skrytykował styl gry w meczu z Meksykiem: „A ty co? Jesz musztardę na śniadanie, że taki zgorzkniały jesteś?”, stało się symbolem postawy selekcjonera na tych mistrzostwach.

Podczas swojej wizyty w studio TVP Sport, Michniewicz bardzo domagał się od prowadzącego z nim wywiad Jacka Kurowskiego, żeby ten przyznał, iż występ reprezentacji Polski w Katarze był sukcesem. Widać, że selekcjoner ma w tej kwestii jakiś kompleks, że czuje się niedoceniany.

Myślę, że świetnie podsumował tę sprawę Zbigniew Boniek, występując w Prawdzie Futbolu. Zibi powiedział, że wyjście z grupy było tak naprawdę realizacją jedynie planu minimum, nie sukcesem. No i w tym miejscu warto przypomnieć, jak wyglądał powrót naszej kadry z Kataru. Nie dość, że do Polski wróciło tylko pół zespołu, bo reszta udała się już na wakacje, to przylot nastąpił na wojskową część lotniska Okęcie.

Nie było przywitania kibiców, nie było nawet kontaktu z mediami. Czyli to był taki sukces, że nikt nie chciał się nim pochwalić. To pokazuje, że ta narracja o sukcesie w Katarze jest z gruntu nieprawdziwa. Bo nawet sami piłkarze nie definiują tego jako sukces.

Natomiast wracając do rozmowy Michniewicza w TVP, muszę przyznać, że mojej ocenie on dobrze sobie poradził w pierwszej części tego wywiadu, gdy tematem była kwestia tej słynnej wirtualnej premii. Ale już poległ całkowicie, gdy trzeba było rozmawiać o futbolu, o stylu gry reprezentacji. I to mnie osobiście mocno zaskoczyło, bo Michniewicz w normalnej formie zawsze sobie dobrze radził w rozmowie o piłce. Tym razem kompletnie mu to nie wyszło, bo zalały go emocje. Brnął w tę narrację, że jedyną statystyką, jaka się liczy, jest wynik… Najprostsze nawet statystyki pokazywane przez Kurowskiego wyprowadzały go z równowagi.

W swoim programie na Prawdzie Futbolu ujawnił pan, że na czwartkowym posiedzeniu zarządu PZPN doszło do konfliktu między Michniewiczem a rzecznikiem związku i jednocześnie team managerem Jakubem Kwiatkowskim. To dość zaskakująca informacja.

Doszło do mocnej różnicy zdań między nimi, choć nie była to konfrontacja bezpośrednia. Bo gdy na pytania działaczy odpowiadał Michniewicz, to Kwiatkowskiego nie było na sali. Połączono się z nim online dopiero po tym, jak selekcjoner opuścił spotkanie. Padło mnóstwo wzajemnych oskarżeń i to oznacza, że dla jednego z nich nie ma miejsca w PZPN. Trudno sobie wyobrazić, że po słowach, jakie obaj wypowiedzieli, mogliby nadal razem pracować w kadrze.