Przypomnijmy, że tuż przed rozpoczęciem sobotniego konkursu MŚ w Trondheim, na dużej skoczni, w mediach pojawiła się informacja o skandalu związanym z norweską reprezentacją skoczków. Jakub Balcerski, dziennikarz Sport.pl, opublikował nagrania, na których wyraźnie widać niedozwoloną ingerencję w stroje ze strony Norwegów – pod okiem szkoleniowca norweskiej kadry.
FIS po interwencji ze strony m.in. polskiej drużyny, która złożyła oficjalny protest względem zaistniałej sytuacji, po zakończeniu zawodów podjął decyzję. Marius Lindvik i Johann Andre Forfang zostali zdyskwalifikowani. Pierwszy zdobył srebro podczas sobotniego konkursu, drugi z wymienionych był na piątej pozycji.
To gigantyczny skandal, którego konsekwencje z pewnością będą wykraczać daleko poza zmagania w Trondheim.
MŚ 2025: Skandal w skokach narciarskich. Sandru Pertile zdruzgotany przed kamerą
Po dyskwalifikacji Lindvika inaczej wygląda podium sobotniego konkursu. Srebrny medal ostatecznie zdobył Austriak Jan Hoerl, pierwotnie będący na czwartym miejscu, a po brąz sięgnął Japończyk Ryoyu Kobayashi.
– Musieliśmy otworzyć kombinezony Norwegów, żeby przekonać się, że oszukiwali. Nie mogliśmy tego zrobić w trakcie konkursu. To jeden z najczarniejszych dni dla skoków narciarskich, będziemy zastanawiali się nad dalszymi konsekwencjami – powiedział Sandru Pertile, dyrektor Pucharu Świata przed kamerą Eurosportu.
Norweskie skoki narciarskie zostały skompromitowane w imprezie przed własną publicznością. To stawia kolejne pytania, dotyczące tego, czy wszystko było zgodnie z regulaminem, jeśli spojrzeć szerzej – na wcześniejszy konkurs na normalnej skoczni (Lindvik mistrzem) – nie tylko indywidualnie, ale też drużynowo.
Gospodarze nie zostali jednak w przypadkach wcześniejszych zmagań przyłapani na gorącym uczynku, jak to miało miejsce przed sobotnim konkursem MŚ 2025.
Czytaj też:
Ten człowiek uratował honor polskich skoków narciarskich. Światełko w tuneluCzytaj też:
Groźna kraksa z udziałem polskiej mistrzyni! Niepokojące wieści