Leszek Orłowski dla „Wprost”: W Hiszpanii ogłoszono, że do Barcelony wrócił gol. Ten gol zwie się Lewandowski
Dariusz Tuzimek „Wprost”: Debiut Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie zbliża się wielkimi krokami. Czego możemy się spodziewać po tym amerykańskim „El Clasico”, które odbędzie się w Las Vegas w niedzielę o 5.00 rano, czasu polskiego?
Leszek Orłowski: Gdy gra Barcelona z Realem to niezależnie od tego, że mecz będzie tylko towarzyski, obie drużyny na pewno zagrają na poważnie. Ale trzeba pamiętać, że tam będzie bardzo gorąco. Kiedy mecz się zacznie, w sobotę o 20.00 lokalnego czasu, termometry mają wskazywać prawie 40 stopni Celsjusza! Trenerzy obu drużyn na pewno mają świadomość, że w takich warunkach nie można za wiele wymagać do piłkarzy.
Mecz rozgrywany jest dla pieniędzy, więc najważniejsze, żeby jakoś go po prostu przetrwać. Nie nastawiałbym się na to, że to będzie El Clasico o takiej intensywności jak te poprzednie, ligowe.
W trosce o zdrowie zawodników Xavi nawet odwołał jeden z treningów Barcelony w USA, bo po prostu było zbyt gorąco. Nie wiem, czy to był najlepszy pomysł, żeby taki mecz organizować akurat w Vegas, w środku lata. Cóż, wszystko podporządkowano kasie...
Jaka będzie w tym meczu rola Roberta? Wyjdzie w podstawowym składzie?
Gdy się kupuje gwiazdę pierwszej wielkości, to wypadałoby ją pokazać już od pierwszych minut. Oczywiście nie wiemy jaką decyzję podejmie Xavi, ale z pewnością Lewandowski nie zagra przez 90 minut, bo przy tym upale to byłoby szaleństwo. Myślę, że może być podobnie jak w sparingu z Interem Miami sprzed kilku dni, kiedy na drugą połowę wyszła cała nowa „jedenastka” Barcelony.
Lewandowski odbył z drużyną raptem ze dwa treningi. O zgraniu z kolegami mowy być nie może.
No tak. Z pewnością nie dwa treningi, nie dwa tygodnie, nawet nie dwa miesiące, a kilka miesięcy będzie musiało minąć, żebyśmy zobaczyli Barcelonę z Lewandowskim, która działa jak dobrze naoliwiona maszyna. I tu chodzi przecież nie tylko o Polaka, ale także o innych nowych piłkarzy, którzy przyszli do klubu.
Co do Roberta, to trafił on do Barcelony z Bayernu, który pod względem taktycznym grał podobnie, też w ustawieniu 4-3-3, więc to dla niego jakaś specjalna nowość nie będzie. „Lewy” sam mówił ostatnio w wywiadzie dla BarcaTV, że wiele zyskał na współpracy z Pepem Guardiolą w Monachium i dzięki temu łatwiej będzie mu się wkomponować w drużynę Barcelony. Coś w tym jest.
O Xavim często mówi się jako o spadkobiercy myśli taktycznej Pepa Gauradioli, ale obecny trener Barcelony nie jest aż takim dogmatykiem tiki-taki jak jego wielki poprzednik. Pod koniec ubiegłego sezonu Barca wcale nie grała wszerz boiska, raczej stosowała dość bezpośredni futbol, z szybkim przenoszeniem akcji pod bramkę rywala.
Xavi rzeczywiście jest spadkobiercą myśli Guardioli, nie mam co do tego wątpliwości. Jeszcze jako piłkarz nawet po największych blamażach stał na stanowisku obronnym tej idealistycznej filozofii. Że nic podobnego, że to najbardziej odpowiednia taktyka dla Barcelony, a problemy leżą gdzie indziej. Szybka tiki-taka dawała Barcelonie zwycięstwa, a wolna kończyła się klęskami.