Mariusz Pudzianowski komplementuje Mameda Chalidowa. Poprosił go o jedną rzecz
Zazwyczaj jest tak, że kiedy ma dojść do pojedynku między dwoma znanymi i niemal legendarnymi postaciami, tak zwany „trash talk” wchodzi na wyższy poziom, a medialne docinki nie mają końca. Na konferencji prasowej przygotowanej specjalnie z okazji ogłoszenia pojedynku między Mariuszem Pudzianowskim i Mamedem Chalidowem nic takiego nie miało miejsca.
KSW 77. Mariusz Pudzianowski zaszczycony walką z Mamedem Chalidowem
Wręcz przeciwnie obaj zawodnicy nie szczędzili sobie ciepłych słów. Wymianę uprzejmości rozpoczął zawodnik mający czeczeńskie korzenie. – Mówiłem, że nigdy nie zawalczę z żadnym freak fighterem, ale Mariusz nim nie jest. To prawdziwy sportowiec. Zmierzenie się z nim będzie dla mnie zaszczytem – powiedział cytowany przez portal sport.pl.
Polak z kolei nie ukrywał swojego entuzjazmu w związku z nadchodzącym pojedynkiem. Dał bowiem jasno do zrozumienia, że podziwia swojego rywala i jest pod wrażeniem jego umiejętności. – Kiedyś mogłem go tylko poprosić, by udzielił mi godzinnej lekcji techniki. Gdy oglądałem jego walki, szeroko otwierałem japę i mówiłem: „jak on to robi?!” – emocjonował się były strongman.
Mariusz Pudzianowski ma nadzieje, że uniknie nokautu
Pudzianowski uważa, że dojście do momentu, by w ogóle być godnym starcia się z Chalidowem to dla niego nagroda za 13 lat ciężkiej pracy. Generalnie już teraz czuje się zwycięzcą, skoro ma dojść do walki z legendą MMA. – Mam tylko jedną prośbę, żeby mi nie zgasił światła – zażartowała gwiazda KSW.
Dodatkowym smaczkiem w kontekście pojedynku Chalidowa i Pudzianowskiego jest podrażniona ambicja pierwszego z wymienionych. Niedługo minie rok od jego ostatniego pojedynku, który przegrał w szokującym stylu. Czeczen został bowiem znokautowany Roberto Soldicia i był tak mocno poturbowany, że w ramach rekonwalescencji musiał przejść operację.
KSW 77, podczas którego odbędzie się wspomniane starcie, zaplanowano na 17 grudnia.