Brentford i Tottenham stworzyły świetne widowisko w boxing day. Sensacja była blisko

Dodano:
Harry Kane Źródło: Shutterstock / Jeongmin Lee
Brentford i Tottenham stworzyły wspaniały spektakl w pierwszym meczu tegorocznego boxing day. Początkowo Spurs byli w sporych tarapatach, ale ostatecznie uciekli spod stryczka.

Mecz Brentfordu z Tottenhamem nie zawiódł żadnego postronnego kibica, który drugi dzień świąt postanowił spędzić, oglądając Premier League. Zwroty akcji i cztery gole sprawiły, że wszyscy widzowie mogli nieźle się bawić.

Niespodziewany początek meczu Brentford – Tottenham

Pierwszym golem podczas tegorocznego boxing day było niespodziewane trafienie Janelta. Wszystko zaczęło od doskonałego podania Mee z linii obronnej, a potem zgrania Toneya. Następnie Jensen wykorzystał totalny chaos w defensywie rywali, posyłając dośrodkowanie do tego, który po chwili pokonał Forstera. Żadnego obrońcy Spurs przy nim nie było, więc zadanie miał ułatwione.

Po takim początku teoretycznie podopieczni trenera Conte powinni rzucić się do odrabiania strat, lecz nic takiego nie miało miejsca. Spotkanie toczyło się raczej w wolnym tempie, a jeśli już ktoś stwarzał zagrożenie, to raczej gospodarze. Bliski zdobycia bramki z niewielkiej odległości był na przykład Zanka. A Tottenham? Anemiczny strzał prosto w golkipera to było maksimum, co osiągnęli w pierwszej połowie.

Ivan Toney ciągle w gazie

Szkoleniowiec Spurs zapewne nie przebierał w słowach podczas rozmowy z zawodnikami w przerwie. Po wznowieniu gry ruszyli do ataku ze znacznie większym animuszem i już po paru minutach byli bliscy wywalczenia rzutu karnego. Mee powalił Kane’a we własnym polu karnym, ale uratował go fakt, że trzymał napastnika za koszulkę tylko przez chwilę – według arbitra zbyt krótko i nieznacząco, aby uznać to za przewinienie.

Odpowiedź gospodarzy była zabójcza. W 54. minucie na 2:0 strzelił bowiem Toney po rzucie rożnym. Norgaard zgrał piłkę po centrze z kornera, a do pustej bramki wpakował ją wspomniany napastnik. Całej sytuacji nie byłoby jednak, gdyby nie wcześniejszy kiks Diera. Obrońca chciał wybić futbolówkę byle dalej, ale źle w nią trafił i to właśnie dzięki temu Brentford miał rzut rożny.

Brentford – Tottenham. Wynik meczu niespodzianką do samego końca

Tottenham wziął się za odrabianie strat dopiero po upływie godziny gry. Wreszcie błysnął Kane na miarę swojej marki. Anglik jeszcze raz udowodnił znakomity zmysł lisa pola karnego. Lenglet posłał kąśliwe dośrodkowanie w pole karne, gdzie już czekał snajper. Gdy futbolówka była na idealnej wysokości wyskoczył i pokonał Rayę. Bramkarz nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję.

Nie minęło kolejne dziesięć minut, a Hojbjerg doprowadził do remisu. Wszystko dzięki temu, że mimo ataku pozycyjnego rywale zupełnie o nim zapomnieli. Ustawiony w polu karnym Duńczyk, kiedy już dostał futbolówkę, miał czas, by odpowiedni przymierzyć, co też uczynił. Asystę zaliczył niewidoczny jak dotąd Kulusevski.

Kane z kolei był bardzo bliski, aby wyprowadzić Tottenham na prowadzenie w 83. minucie. Napastnik miał natomiast wielkiego pecha, ponieważ po kolejnej centrze Lengleta uderzył w poprzeczkę. Mimo że londyńczycy nie odpuszczali do samego końca, nie zdołali przeważyć szali zwycięstwa na swoją stronę. Potyczka z Brentfordem zakończyła się wynikiem 2:2.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...