Wszedł na boisko i się zaczęło... Co za nerwówka w meczu Legia Warszawa – Korona Kielce!
Wojskowi mieli wszystko w swoich rękach. Także to, by z łatwością wygrać spotkanie i rozgromić rywala kolejnymi bramkami. Zamiast tego sami przeciwnikom drugi oddech. Nerwówka trwała do ostatniej sekundy starcia.
Legia Warszawa – Korona Kielce. Wiele wyjaśniło się już po pierwszej połowie
Wojskowi cisnęli od początku meczu i kilka razy nadziali się na groźną kontrę. Bartosz Śpiączka nawet trafił do siatki po jednej z nich, ale sędzia anulował jego osiągnięcie, ponieważ znajdował się na spalonym. Żadnych wątpliwości nie było też w chwili, kiedy Rosołek padł w polu karnym drużyny gości w 24. minucie. Napastnik został zahaczony przez wracającego za nim Petrova, więc rzut karny warszawianom należał się ewidentnie. Tak też stwierdził arbiter, a po chwili do piłki podszedł Josue. Portugalczyk zmylił golkipera i z łatwością wyprowadził Legię na prowadzenie.
Jeszcze w pierwszej połowie podopieczni Kosty Runjaica podwyższyli wynik spotkania. Ich przeciwnicy zupełnie pogubili się w kryciu strefowym. Kiedy Nawrocki i kilku jego kolegów nabiegło do dośrodkowania z rzutu rożnego, kielczanie stali się zupełnie bezradni. Dlatego właśnie środkowy obrońca z łatwością doszedł do pozycji strzeleckiej i głową zdobył bramkę na 2:0.
Po tym golu wszystko miało być jasne
Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy warszawianie jeszcze raz skarcili swoich przeciwników, a na listę strzelców wpisał si Kapustka. Kontra, którą wykończył, była zabójcza. Inna sprawa, że organizacja gry Korony wołała o pomstę do nieba. Choć pomocnik gospodarzy czekał mniej więcej na 13. lub 14. metrze, nikt się nim nie zainteresował. Miał czas, żeby po podaniu Mladenovicia z lewej flanki przymierzyć i precyzyjnym uderzeniem po ziemi pokonać Zapytowskiego.
Po godzinie gry powinno być 4:0, gdy fantastyczne podanie ze środka pola otrzymał Wszołek. Polak chciał jeszcze wystawić piłkę Carlitosowi na pustą bramkę, ale zagrał zbyt niecelnie. Hiszpan próbował ratować sytuację niemal na wślizgu, lecz nie zdołał oddać strzału.
Jewgienij Szykawka gonił wynik meczu Legia Warszawa – Korona Kielce
Dopiero to wydarzenie jakby otrzeźwiło zespół trenera Kuzery. Jego podopieczni zaczęli grać wówczas nieco ważniej i bardziej agresywnie, co im się opłaciło. Wojskowi naciskani przez oponentów stracili koncentrację, czego efektem było niecelne podanie Nawrockiego do Augustyniaka. Zamiast tego futbolówkę przejął wprowadzony chwilę wcześniej Szykawka, przepchnął Slisza i pokonał Tobiasza strzałem między nogami.
Mało tego, w 78. minucie Białorusin wykorzystał beznadziejne ustawienie defensywny warszawian i wyszedł sam na sam z Tobiaszem. Napastnik wpadł w pole karne i gdy stał tuż bramkarze, wykonał zwód i minął go z łatwością. Augustyniak nie zdołał już dobiec do Szykawki, więc po jego uderzeniu zrobiło się już 3:2. Koroniarzom zabrakło jednak czasu, by doprowadzić do remisu. Legia wygrała, mimo ogromnej nerwówki w końcówce potyczki.