Robert Karaś chce pobić następny rekord. Jego ambicje sięgają znacznie dalej

Dodano:
Robert Karaś Źródło: Newspix.pl / Stanisław Bielski
Robert Karaś po przylocie do Polski znalazł czas na rozmowę z mediami. W jednym z wywiadów przekazał, jakie są jego ambicje oraz cele na przyszłość. Wcześniej musi jednak dojść do pełni sprawności fizycznej.

Sukcesem Roberta Karasia do dziś zachwyca się cała Polska i nie tylko. Przypomnijmy, że 34-letni sportowiec pobił rekord świata w 10-krotnym Ironmanie, który należał do Belga Kennetha Vanthuyne'a o ponad 19 godzin, uzyskując czas 164 godzin, 14 minut i dwóch sekund. Ambicje ukochanego Agnieszki Włodarczyk sięgają znacznie dalej i już celuje w kolejne rekordy. Wiele wskazuje na to, iż za jakiś czas podejmie się próby pobicia kolejnego rekordu.

Robert Karaś celuje w kolejny rekord

Wysiłek i osiągnięcia Roberta Karasia są trudne do opisania. Polak przekracza granice ludzkiego wysiłku, co niejednokrotnie odbijało się już na jego zdrowiu, ale na szczęście nie na życiu. W wywiadzie dla TVP Sport zdradził, że podobnie, jak w Szwajcarii i Meksyku, w Brazylii również towarzyszyły mu halucynacje i to już po 16 godzinach wysiłku, co mogło mieć związek z chorobą. Ponadto ukończył wyścig z kontuzją. Nie zniechęca go to do kolejnych prób bicia rekordów.

– Najdłuższym oficjalnym wyścigiem jest 20-krotny Ironman. Chciałem wziąć w nim udział w sierpniu, ale kontuzja nogi mnie wykluczy. Dystans jest na luzie do ogarnięcia. Nie boję się. Jestem gotowy. Jeśli dojrzeję i dobrze się przygotowuję, to stanę na starcie. Jeśli nie, nie ma sensu. Nie dałbym rady cierpieć dwa razy dłużej. Nie wyrzucam tego pomysłu z głowy. Jeśli jest się na coś gotowym psychicznie i mentalnie to trzeba próbować. Będę coraz starszy. Jestem w stanie ogarnąć ten dystans w 330 godzin, a rekord świata wynosi około 438 godzin – przekonuje Robert Karaś.

Robert Karaś przyznał się do błędów organizacyjnych

Kilka dni temu na PGE Narodowym w Warszawie odbyła się konferencja prasowa z udziałem Roberta Karasia. Na pytanie o przyczyny kontuzji Polak stwierdził, że winy doszukuje się w swoich błędach organizacyjnych.

– Średnio jem i bardzo źle zabezpieczyłem się na wyścig. Nie posmarowałem stóp kremem, pobiegłem w butach, które przeznaczone są tylko do maratonu, ale myślałem, że jakoś sobie poradzę. Przeciążeniowe złamanie piszczeli może wystąpiło dlatego, że pojawiły się odciski i źle stawiałem stopy. Gdyby tego nie było, to przekroczyłbym metę z uśmiechem na ustach – stwierdził triatlonista.

Źródło: sport.tvp.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...