Niespodzianki nie było. Polski lekkoatleta znów tego dokonał
Halowe Mistrzostwa Polski pozwoliły kibicom zobaczyć z bliska starty wielu gwiazd, którym kibicują na co dzień w prestiżowych, międzynarodowych zawodach. Tym razem do Torunia też zjechała śmietanka lekkoatletyczna, a w tym gronie znalazł się także Norbert Kobielski. Do imprezy zorganizowanej w rodzinnym mieście Kopernika przystąpił jako obrońca tytułu.
Norbert Kobielski obronił tytuł
Fani mieli prawo oczekiwać od niego wiele, biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi zawodnika. Całkiem niedawno przyznał on, że przed igrzyskami olimpijskimi czuje się bardzo mocno. W rozmowie z serwisem sport.pl otwarcie deklarował wiarę w to, że w Paryżu pobije rekord Polski, a taki rezultat da mu również medal. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy, a moc mam wielką – zadeklarował. W trakcie Halowych Mistrzostw Polski miał więc jedno zadanie – potwierdzić własne słowa.
Obrońca tytułu przystąpił do konkursu w chwili, kiedy kilku zawodników już zakończyło udział w nim. Mikołaj Szczęsny, Sebastian Moszczyński i Filip Kostkiewicz nie przekroczyli poziomu 2 metrów. Kobielski natomiast zaczął skakanie od pułapu 2,14 metra. To był też moment, w którym z zawodów odpadli kolejni trzej skoczkowie wzwyż, a mianowicie Kewin Małek, Jakub Hołub oraz Cezar Sidya. W grze o złoto pozostali już tylko Mateusz Kołodziejski oraz nasza największa gwiazda w tej dyscyplinie.
Zgodnie z przewidywaniami to właśnie Kobielski stanął na najwyższym miejscu podium po zaliczeniu wysokości 2,22 metra w drugiej próbie. Jego rywal nie dał rady tego zrobić, więc tytuł ponownie trafił do zawodnika MKS-u Inowrocław. Co prawda mógł on dalej skakać, by wyśrubować wynik albo nawet powalczyć o życiówkę, lecz nie zdecydował się na taki krok. Po nieudanej próbie przeciwnika podziękował i pożegnał się z publicznością. Na trzecim miejscu ex aequo stanęli Małek i Hołub z zaliczonym pułapem 2,10.