Włoszczowska: słowa Szurkowskiego są przykre
Dodano:
- Każdy jeden argument jest błędny. Był dla mnie wielkim autorytetem. Takie wypowiedzi są przykre - powiedziała w TVN24 Maja Włoszczowska, odnosząc się do słów legendy polskiego kolarstwa Ryszarda Szurkowskiego, który stwierdził, że kontuzja Polki jest efektem szeregu popełnionych błędów przez jej sztab.
Włoszczowska doznała kontuzji stawu skokowego 21 lipca podczas zgrupowania we włoskim Livigno. Uraz okazał się na tyle poważny, że lekarze wykluczyli jej wyjazd na Olimpiadę do Londynu - była jedną z głównych polskich nadziei na medal podczas imprezy. Po przedstawieniu diagnozy przez medyków, swoje zdanie w tej kwestii postanowił zabrać czterokrotny zwycięzca Wyścigu Pokoju Ryszard Szurkowski. - Źle się stało, że Maja rozstała się przed rokiem z trenerem Andrzejem Piątkiem, dzięki któremu osiągnęła sukcesy w ostatnich latach. Sztab popełnił błąd spędzając tak dużo czasu podczas przygotowań w wysokogórskim Livigno. Po za tym Włoszczowska startowała zbyt rzadko. To przełożyło się na brak pewności siebie - ocenił były kolarz.
"To nieprawda"
- Sam (Szurkowski - red.) był znakomitym kolarzem, dla mnie był wielkim autorytetem, prezesem związku, prezesem klubu, w którym jeździłam i trochę mnie zna - nie kryła swojego niezadowolenia słowami krytyki Włoszczowska. - Co do samych przygotowań - Marek Galiński jest zdecydowanie najlepszym trenerem, na jakiego mogłam trafić. Jeżeli chodzi o moje umiejętności techniczne to niech sobie dla przykładu spojrzy - dodała. - Jak jeździłam np. w wyścigu w RPA. Moje zdolności techniczne podwyższyły się kilkakrotnie. Jeżeli chodzi o zgrupowanie wysokogórskie to powtórzyliśmy schemat z zeszłego roku, gdy przygotowywałam się do mistrzostw świata. Zdobyłam na nich srebrny medal, a był srebrny tylko z powodu defektu roweru - podkreśliła.
Włoszczowska żałuje, że Szurkowski do niej nie zadzwoni i nie zapyta, jak sytuacja wygląda naprawdę. Na pytanie czy pogodziła się z brakiem wyjazdu na Olimpiadę odpowiedziała. - Zdążyłam sobie popłakać. Zaakceptowałam los-.
TVN24,md
"To nieprawda"
- Sam (Szurkowski - red.) był znakomitym kolarzem, dla mnie był wielkim autorytetem, prezesem związku, prezesem klubu, w którym jeździłam i trochę mnie zna - nie kryła swojego niezadowolenia słowami krytyki Włoszczowska. - Co do samych przygotowań - Marek Galiński jest zdecydowanie najlepszym trenerem, na jakiego mogłam trafić. Jeżeli chodzi o moje umiejętności techniczne to niech sobie dla przykładu spojrzy - dodała. - Jak jeździłam np. w wyścigu w RPA. Moje zdolności techniczne podwyższyły się kilkakrotnie. Jeżeli chodzi o zgrupowanie wysokogórskie to powtórzyliśmy schemat z zeszłego roku, gdy przygotowywałam się do mistrzostw świata. Zdobyłam na nich srebrny medal, a był srebrny tylko z powodu defektu roweru - podkreśliła.
Włoszczowska żałuje, że Szurkowski do niej nie zadzwoni i nie zapyta, jak sytuacja wygląda naprawdę. Na pytanie czy pogodziła się z brakiem wyjazdu na Olimpiadę odpowiedziała. - Zdążyłam sobie popłakać. Zaakceptowałam los-.
TVN24,md