Nikt nie chce pokazać meczu Hiszpanów. Prawa ma... Sportfive
Jak podała hiszpańska prasa, telewizje mają czas do czwartku, aby zapłacić ok. półtora miliona euro firmie Sportfive, posiadającej prawa do transmisji spotkań Białorusi. Stacje tłumaczą się kryzysem finansowym i "brakiem rentowności" tej inwestycji, zatem kibicom grozi, że nie obejrzą mistrzów świata i Europy w drugim meczu kwalifikacyjnym, w piątkowy wieczór w Mińsku (pierwszy Hiszpanie wygrali 1:0 z Gruzją).
We wrześniu podobna sytuacja miała miejsce w Polsce, gdzie za sprzedaż praw do transmisji meczów piłkarskiej reprezentacji odpowiedzialny jest krajowy oddział tej samej firmy. W efekcie kibice biało-czerwonych mogli obejrzeć pierwsze dwa spotkania eliminacyjne (z Czarnogórą 2:2 i z Mołdawią 2:0) tylko w płatnym systemie pay-per-view.
Jak napisał "As", Sportfive na początku negocjacji domagał się trzech milionów euro od stacji telewizyjnych. Z powodu kryzysu, właściciele zgodzili się obniżyć cenę praw o połowę, ale pomimo tego dotychczas nie udało się ich sprzedać. - Ta kwota jest daleka od tego, co jest opłacalne dla jakiejkolwiek telewizji - mówili zgodnie przedstawiciele hiszpańskich stacji.
Podobnie jak w Polsce, mecze piłkarskiej reprezentacji kraju uznawane są w Hiszpanii za ważne wydarzenia społeczne, a ich transmisje w ogólnodostępnej telewizji zagwarantowane są prawem. Jednak kryzys finansowy, który szczególnie mocno dotknął kraj z Półwyspu Iberyjskiego, może przeszkodzić fanom w dostępie do relacji na żywo.
Wiadomo natomiast, że cztery dni później, kiedy obrońcy tytułu zagrają w Madrycie z Francją, kibice nie będą mieli podobnych problemów. Przedsiębiorstwo, które w imieniu krajowej federacji piłkarskiej (RFEF) negocjuje z właścicielami praw do transmisji, interweniuje tylko w przypadku spotkań, które organizuje RFEF, a za pojedynek w Mińsku odpowiedzialna jest białoruska federacja.mp, pap