Hołowczyc: jestem wrakiem, moja żona jest załamana
Dodano:
- Na pierwszych kilometrach przy wyprzedzaniu jednego z rywali spadliśmy z uskoku, uderzyliśmy bardzo mocno przodem samochodu w ścianę piachu, moją stroną i skończyło się to dla mnie fatalnie - wyjaśnia przyczyny swojego wypadku podczas Rajdu Dakar Krzysztof Hołowczyc.
W rozmowie z Faktem kierowca wyznaje, że "uderzenie było potężne, choć po samochodzie tego nie widać". - Poczułem ogromny ból. Straciłem oddech na kilkadziesiąt sekund. Pierwszą myślą było, żeby zacząć oddychać. Nie mogłem się ruszyć, ale po minucie zdecydowałem, że pojadę dalej - opisuje pierwsze wrażenia po zdarzeniu.
- Próbowałem (jechać dalej - red.). Przegrałem jednak z bólem. Stanąłem. Musieliśmy wezwać pomoc - opowiada. Potem, zgodnie z tym co wyznaje Hołowczyc "najpierw helikopter przetransportował go do szpitala w Pisco, gdzie stwierdzono złamanie żeber i uszkodzenie kręgosłupa, a teraz będzie leciał do Limy". - Tam przejdę specjalistyczne badania - tłumaczy.
Na koniec kierowca zaznacza, że "ściganie to jest jego życie". - Teraz cierpię, psychicznie jestem wrakiem, moja żona jest załamana. Ale gdy tylko stanę na nogi, a wierzę, że tak się stanie, znów będę się ścigać! - zapewnia Hołowczyc.
mp, Fakt.pl
- Próbowałem (jechać dalej - red.). Przegrałem jednak z bólem. Stanąłem. Musieliśmy wezwać pomoc - opowiada. Potem, zgodnie z tym co wyznaje Hołowczyc "najpierw helikopter przetransportował go do szpitala w Pisco, gdzie stwierdzono złamanie żeber i uszkodzenie kręgosłupa, a teraz będzie leciał do Limy". - Tam przejdę specjalistyczne badania - tłumaczy.
Na koniec kierowca zaznacza, że "ściganie to jest jego życie". - Teraz cierpię, psychicznie jestem wrakiem, moja żona jest załamana. Ale gdy tylko stanę na nogi, a wierzę, że tak się stanie, znów będę się ścigać! - zapewnia Hołowczyc.
mp, Fakt.pl