Panczenista ze straży
Dodano:
Będę celował w medal olimpijski – mówi Zbigniew Bródka, panczenista, zdobywca Pucharu Świata na dystansie 1500 m, jeden z kandydatów do medalu w Soczi.
Cztery lata temu w Vancouver był pan dopiero na 27. miejscu.
Do Kanady pojechałem bardziej po to, żeby uczestniczyć w igrzyskach, niż zdobywać medal. Żeby zobaczyć, jak taka impreza wygląda. Start w Soczi traktuję dużo poważniej. Będę celował w medal olimpijski. Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Najpoważniejsi rywale?
Rosjanie, z Denisem Juskowem na czele. Amerykanie – wśród nich złoty medalista na 1000 m z Turynu i Vancouver Shani Davis. Holendrzy i oczywiście Norwegowie.
Ale ze wszystkimi pan już wygrywał.
Nie boję się ich. Staję na starcie po to, by wygrać. Jesteśmy na starcie równi, a liczy się ten, który będzie pierwszy na linii mety.
Mnóstwo wyrzeczeń, ciężki trening. Co pana tak pasjonuje w łyżwiarstwie?
Prędkość. To prędkość jest niesamowita, kiedy możemy jechać do 60 km/h w ostrym wirażu.
Jest pan etatowym strażakiem.
Jestem ratownikiem, siedzę z reguły za kierowcą. Jestem strażakiem z krwi i kości, strażakiem jednostki ratowniczo-gaśniczej w Łowiczu. Wyjeżdżamy do wypadków, do pożarów, zawsze kiedy jesteśmy potrzebni.
To chyba ewenement na skalę światową. Jakim cudem godzi pan pracę strażaka z wyczynem sportowym na najwyższym światowym poziomie?
Traktuję to jako drugą pasję i odskocznię. Tak naprawdę jeżeli człowiek żyje tylko sportem, to np. mnie trudno byłoby sobie poradzić z tymi wszystkimi napięciami i presją wyniku. Gdy kończę sezon, łyżwy schodzą na drugi plan. Mam drugie życie, przychodzę normalnie do pracy, spotykam się z kolegami.
Straż pożarna wspiera pana od początku, jak tylko może.
Trafiłem na bardzo przychylnych ludzi. Gdyby nie panowie komendanci, z komendantem głównym Wiesławem Leśniakiewiczem na czele, gdyby nie komendant łódzki i mój bezpośredni przełożony komendant powiatowy, to nic by się nie udało. Gdyby nie pomoc innych strażaków z jednostki, choćby przy układaniu grafików, nie mógłbym realizować swoich celów. Czasami kosztem ich wolnego czasu, kiedy trzeba pojechać na zgrupowanie lub na zawody. Trafiłem na wspaniałych ludzi, którzy rozumieją to, że mam drugą pasję i że mogę powalczyć o olimpijski medal w łyżwiarstwie.
Do Kanady pojechałem bardziej po to, żeby uczestniczyć w igrzyskach, niż zdobywać medal. Żeby zobaczyć, jak taka impreza wygląda. Start w Soczi traktuję dużo poważniej. Będę celował w medal olimpijski. Zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Najpoważniejsi rywale?
Rosjanie, z Denisem Juskowem na czele. Amerykanie – wśród nich złoty medalista na 1000 m z Turynu i Vancouver Shani Davis. Holendrzy i oczywiście Norwegowie.
Ale ze wszystkimi pan już wygrywał.
Nie boję się ich. Staję na starcie po to, by wygrać. Jesteśmy na starcie równi, a liczy się ten, który będzie pierwszy na linii mety.
Mnóstwo wyrzeczeń, ciężki trening. Co pana tak pasjonuje w łyżwiarstwie?
Prędkość. To prędkość jest niesamowita, kiedy możemy jechać do 60 km/h w ostrym wirażu.
Jest pan etatowym strażakiem.
Jestem ratownikiem, siedzę z reguły za kierowcą. Jestem strażakiem z krwi i kości, strażakiem jednostki ratowniczo-gaśniczej w Łowiczu. Wyjeżdżamy do wypadków, do pożarów, zawsze kiedy jesteśmy potrzebni.
To chyba ewenement na skalę światową. Jakim cudem godzi pan pracę strażaka z wyczynem sportowym na najwyższym światowym poziomie?
Traktuję to jako drugą pasję i odskocznię. Tak naprawdę jeżeli człowiek żyje tylko sportem, to np. mnie trudno byłoby sobie poradzić z tymi wszystkimi napięciami i presją wyniku. Gdy kończę sezon, łyżwy schodzą na drugi plan. Mam drugie życie, przychodzę normalnie do pracy, spotykam się z kolegami.
Straż pożarna wspiera pana od początku, jak tylko może.
Trafiłem na bardzo przychylnych ludzi. Gdyby nie panowie komendanci, z komendantem głównym Wiesławem Leśniakiewiczem na czele, gdyby nie komendant łódzki i mój bezpośredni przełożony komendant powiatowy, to nic by się nie udało. Gdyby nie pomoc innych strażaków z jednostki, choćby przy układaniu grafików, nie mógłbym realizować swoich celów. Czasami kosztem ich wolnego czasu, kiedy trzeba pojechać na zgrupowanie lub na zawody. Trafiłem na wspaniałych ludzi, którzy rozumieją to, że mam drugą pasję i że mogę powalczyć o olimpijski medal w łyżwiarstwie.