Chorwaci, którzy z dwóch ostatnich czempionatów Starego Kontynentu wracali ze srebrnymi medalami, nie przestraszyli się będących przeciw nim szczelnie wypełnionych trybun gigantycznej hali Beogradska Arena. Nie zdeprymował ich też wygwizdany hymn, i od początku grali swoje. Gospodarze dotrzymywali im jednak kroku i w 9 minucie po raz pierwszy objęli prowadzenie 6:5. Potem goście uzyskali delikatną przewagę, ale Serbowie w 25 minucie wyrównali na 11:11. Na przerwę szczypiorniści schodzili przy stanie 14:13 dla Chorwacji.
Obraz gry w drugiej połowie niewiele się zmienił, z tą jednak różnicą, że Chorwaci popełnili kilka prostych błędów, czym ciągle "napędzali" widownię i serbskich graczy, którzy uzyskali dwubramkową przewagę. Tradycyjnie swoje trzy grosze dorzucił ich bramkarz Darko Stanic popisując się kilkoma udanymi interwencjami. Coraz lepsza jego dyspozycja spowodowała, że drużyna w 42 min wygrywała już 19:16, a w 45 minucie - 21:17. Znacznie bardziej utytułowani rywale Serbów, mający na koncie m.in. dwa złote medale olimpijskie (Ateny i Atlanta), gubili się w ataku, ich bramkarz miał pecha i przewaga gospodarzy wzrosła nawet do pięciu goli. Im bliżej ostatniej syreny tym trybuny częściej skandowały imię i nazwisko swojego bramkarza, na co dzień występującego w Metalurgu Skopje. Kiedy 2 minuty przed zakończeniem Marko Vujin podwyższył na 26:22, wiadomo było, że gospodarzom nikt nie jest w stanie odebrać zwycięstwa. Jak się okazało było to ostatnie trafienie w tym spotkaniu. Ostatnie pół minuty to już tylko taniec z piłką po parkiecie Serbów, którzy jeszcze w trakcie meczu wpadali sobie w objęcia gratulując awansu do finału.
Serbowie, którzy na inaugurację mistrzostw wygrali z polskimi szczypiornistami (Polska reprezentacja zakończyła mistrzostwa na 9 miejscu) w finale zagrają z Duńczykami, którzy w drugim półfinale pokonali Hiszpanię 25:24 (12:10).
PAP, arb