Koszykarze Asseco Prokom mistrzami Polski

Koszykarze Asseco Prokom mistrzami Polski

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koszykarz Asseco Prokom Gdynia Donatas Motiejunas (fot. PAP/Adam Warżawa)
Koszykarze Asseco Prokomu dziewiąty raz z rzędu zostali mistrzami Polski. W Gdyni w siódmym meczu finału Tauron Basket Ligi pokonali Trefl Sopot 76:68 (20:16, 23:9, 19:24, 14:19) i wygrali rywalizację 4-3.
Podobnie jak w zeszłym sezonie dopiero w siódmym spotkaniu koszykarze Asseco Prokom zapewnili sobie mistrzostwo Polski. Rok temu gdynianie pokonali u siebie PGE Turów Zgorzelec, a teraz w derby Trójmiasta odparli atak Trefla Sopot.

Ostatni mecz był, podobnie jak dwa poprzednie, niezwykle dramatyczny, a emocje sięgnęły w nim zenitu. W 26. minucie gospodarze prowadzili już różnicą 23 punktów, a niewiele brakowało, aby zeszli z boiska pokonani.

Ca prawda inauguracyjne punkty zza linii 6,75 mera zdobył bohater spotkania w Ergo Arenie Filip Dylewicz, ale początek tej konfrontacji zdecydowanie należał do koszykarzy Asseco Prokom. W 7. minucie mistrzowie Polski prowadzili 14:5, a dwie celne trójki miał już wtedy na koncie Donatas Motiejunas, który w sześciu wcześniejszych meczach finału play off trafił tylko jeden taki rzut.

Sopocianie fatalnie rozpoczęli także drugą kwartę, w której przez pięć minut zdobyli zaledwie jeden punkt - osobistego wykorzystał Marcin Stefański - i w 15. minucie goście przegrywali 17:30. Za chwilę, po  dwóch trafieniach zza linii 6,75 metra Przemysława Zamojskiego przewaga gdynian wynosiła już 20 punktów - 41:21.

W 26. minucie, przy stanie 57:34 dla Asseco Prokomu, nerwowo nie  wytrzymał Łukasz Wiśniewski, który faulowany pod koszem rywali przez Motiejunasa w rewanżu powalił znacznie wyższego Litwina i został ukarany przewinieniem dyskwalifikującym. Przy okazji kilka niemiłych słów powiedzieli sobie również szkoleniowcy obu zespołów.

W tym momencie wydawało się, że nic nie jest w stanie zagrozić bardzo dobrze grającej ekipie trenera Andrzeja Adamka, tymczasem ta sytuacja podziałała mobilizująco na osłabionych sopocian.

W szóstym spotkaniu zawodnicy Trefla zdołali w drugiej połowie z  nawiązką odrobić 13-punktową stratę (w poniedziałek w 24. minucie przegrywali 42:55) i niewiele brakowało, aby historia sprzed dwóch dni się powtórzyła.

 

W 34. minucie, za sprawą świetnie grającego po przerwie Dylewicza, Trefl przegrywał tylko 59:62. W dodatku w tym momencie już cztery przewinienia miał jedyny rozgrywający mistrzów Polski Jerel Blassingame. Nie przeszkodziło to jednak Amerykaninowi trafić za trzy, dzięki czemu jego drużyna wygrywała w 37. minucie 71:61. Pomimo rozpaczliwych prób tej różnicy sopocianom nie udało się już zniwelować.

sjk, PAP