Brytyjczyków rozdzielił zwycięzca ubiegłorocznego wyścigu Australijczyk Cadel Evans. Tuż za czołową trójką finiszował Włoch Vincenzo Nibali, a za nim z niewielką stratą przyjechał Estończyk Rein Taaramae. Przed startem Tour de France część ekspertów zapowiadała, że będzie to pierwszy w historii wyścig zakończony zwycięstwem Brytyjczyka. Kandydatem do założenia w Paryżu żółtej koszulki miał być właśnie były torowiec Bradley Wiggins. W sobotę ten scenariusz zaczął się realizować.
Pierwszy górski etap "Wielkiej Pętli" był popisem zawodników grupy Sky. U stóp finałowego, sześciokilometrowego podjazdu peleton doścignął długo uciekających siedmiu kolarzy i w tym momencie do pracy zabrali się koledzy Wigginsa. Ostre tempo podyktował najpierw Norweg Edvald Boasson Hagen, a potem poprawili Australijczycy Michael Rogers i Richie Porte.
Czołowa grupa szybko zaczęła topnieć. Odpadli dotychczasowy lider Szwajcar Fabian Cancellara, faworyt gospodarzy Pierre Rolland i Rosjanin Denis Mienszow. Dwa kilometry przed metą w walce o zwycięstwo etapowe liczyło się już tylko pięciu kolarzy. Na ostatnich metrach stromego podjazdu najwięcej sił wykrzesał z siebie Christopher Froome.
Urodzony w Kenii 27-letni Froome wygrał pierwszy w karierze etap Tour de France. Przed rokiem był drugi w klasyfikacji końcowej Vuelta a Espana. Jego kolega, 32-letni Wiggins także po raz pierwszy w karierze wywalczył żółtą koszulkę. Jest piątym Brytyjczykiem, któremu się to udało, ale żaden z poprzedników nie utrzymał jej do końca rywalizacji.
Na starcie w miejscowości Tomblaine nie stanęło ośmiu zawodników poszkodowanych dzień wcześniej w kraksie. Wycofali się m.in. trzykrotny mistrz świata Hiszpan Oscar Freire oraz zwycięzca Giro d'Italia Kanadyjczyk Ryder Hesjedal.
ja, PAP