Grzegorz Lato zastosował się do maksymy swojego byłego partyjnego kolegi Leszka Millera o tym, że „prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna”. Lato kończy więc w swoim stylu - zresztą tak samo jak zaczął i tak jak przez ostatnie lata panował: ze smrodem, butą i swoim - he he - cwaniactwem.
W sumie - głupio byłoby, gdyby na sam koniec okazało się, że sympatyczny z Laty gość. Więc brawo za konsekwencje. Lato na ostatni mecz kadry, który zostanie rozegrany za jego panowania (na Stadionie Narodowym z Anglią), postanowił połowę biletów sprzedać kibicom (ale tylko tym, którzy za 32 zł zapisali się do idiotycznego klubu kibica) - a drugą połowę rozdać działaczom, sponsorom i VIP-om.
Rzecznik PZPN-u, Agnieszka Olejkowska (zatrudnienie jej na stanowisku osoby odpowiedzialnej za wizerunek w organizacji mającej taki problem z wizerunkiem jak PZPN zakrawa na sabotaż - na szczęście odejdzie razem z Grzegorzem Lato) zapewnia, że bilety rozdano m.in. olimpijczykom, paraolimpijczykom i dzieciom z domów dziecka. To obrzydliwe, jak kolesiostwo działaczy próbuje się przykryć szczytnymi intencjami - ale to akurat esencja obecnego PZPN-u. Najpierw robi się jedno świństwo, a zaraz potem robi się świństwo jeszcze większe żeby przykryć to pierwsze. Olimpijczycy i dzieciaki dostaną nie więcej niż kilkaset tysięcy biletów - całą resztę, czyli ponad 27 tysięcy, dostaną przyjaciele Grzesia z „terenu” i sponsorzy.
Żeby było jeszcze zabawniej, na potrzeby meczu z Anglikami stworzono na Narodowym regulamin, w którym możemy przeczytać m.in. że „osoby obecne na meczu nie mogą rejestrować, wykorzystywać ani przesyłać dźwięku, obrazu lub opisu Stadionu lub meczu (w tym wyniku, statystyki, informacji lub innych danych dotyczących meczu) do użytku innego niż prywatny. Surowo zabronione jest rozpowszechnianie przez internet, radio, telewizję lub za pośrednictwem innych współczesnych lub przyszłych mediów, dźwięku, obrazu, opisu, nagrań, wyniku lub statystyki ze Stadionu lub z meczu w całości lub w części bądź pomaganie innej osobie/innym osobom w takich działaniach”. Jeśli więc komuś przypadkowo wpadł do ręki bilet na mecz, to polecam skasowanie sobie konta na Twitterze i Facebooku, bo jeszcze nieopatrznie zrobicie sobie zdjęcie, albo - nie daj Boże - podzielicie się wrażeniami z gry po pierwszej połowie (np. „W bramkach do tyłu, ale przynajmniej wygrywamy w rogach” - jak kiedyś komplementował kadrę Antoni Piechniczek ) i skończy się to dla was problemami, ciężkim wyrokiem albo wieloletnim zakazem stadionowym od PZPN.
Chociaż tak naprawdę to ostatnie nie byłoby chyba wcale takie straszne. Im dłużej patrzę na to, co przy meczach kadry wyprawiają działacze, tym częściej mam wrażenie, że cały naród powinien owe mecze solidarnie olać. Skoro tak dobrze działaczom we własnym gronie, niech bawią się sami.
Rzecznik PZPN-u, Agnieszka Olejkowska (zatrudnienie jej na stanowisku osoby odpowiedzialnej za wizerunek w organizacji mającej taki problem z wizerunkiem jak PZPN zakrawa na sabotaż - na szczęście odejdzie razem z Grzegorzem Lato) zapewnia, że bilety rozdano m.in. olimpijczykom, paraolimpijczykom i dzieciom z domów dziecka. To obrzydliwe, jak kolesiostwo działaczy próbuje się przykryć szczytnymi intencjami - ale to akurat esencja obecnego PZPN-u. Najpierw robi się jedno świństwo, a zaraz potem robi się świństwo jeszcze większe żeby przykryć to pierwsze. Olimpijczycy i dzieciaki dostaną nie więcej niż kilkaset tysięcy biletów - całą resztę, czyli ponad 27 tysięcy, dostaną przyjaciele Grzesia z „terenu” i sponsorzy.
Żeby było jeszcze zabawniej, na potrzeby meczu z Anglikami stworzono na Narodowym regulamin, w którym możemy przeczytać m.in. że „osoby obecne na meczu nie mogą rejestrować, wykorzystywać ani przesyłać dźwięku, obrazu lub opisu Stadionu lub meczu (w tym wyniku, statystyki, informacji lub innych danych dotyczących meczu) do użytku innego niż prywatny. Surowo zabronione jest rozpowszechnianie przez internet, radio, telewizję lub za pośrednictwem innych współczesnych lub przyszłych mediów, dźwięku, obrazu, opisu, nagrań, wyniku lub statystyki ze Stadionu lub z meczu w całości lub w części bądź pomaganie innej osobie/innym osobom w takich działaniach”. Jeśli więc komuś przypadkowo wpadł do ręki bilet na mecz, to polecam skasowanie sobie konta na Twitterze i Facebooku, bo jeszcze nieopatrznie zrobicie sobie zdjęcie, albo - nie daj Boże - podzielicie się wrażeniami z gry po pierwszej połowie (np. „W bramkach do tyłu, ale przynajmniej wygrywamy w rogach” - jak kiedyś komplementował kadrę Antoni Piechniczek ) i skończy się to dla was problemami, ciężkim wyrokiem albo wieloletnim zakazem stadionowym od PZPN.
Chociaż tak naprawdę to ostatnie nie byłoby chyba wcale takie straszne. Im dłużej patrzę na to, co przy meczach kadry wyprawiają działacze, tym częściej mam wrażenie, że cały naród powinien owe mecze solidarnie olać. Skoro tak dobrze działaczom we własnym gronie, niech bawią się sami.