Tokio 2020. Fijałek i Bryl grali z Lupo i Nicolaiem. Polacy nie pomścili kolegów i odpadli z igrzysk
Grzegorz Fijałek i Michał Bryl to jedna z dwóch polskich par, która pojechała do Tokio, aby rywalizować o najwyższe laury w plażowej piłce siatkowej. Dla naszego duetu była to szansa na pomszczenie innej pary – Bartosza Łosiaka i Piota Kantora, którzy odpadli z turnieju między innymi właśnie po starciu z Daniele Lupo i Paolo Nicolaiem.
Lupo i Nicolai znakomicie przewidywali
Nasi zawodnicy dobrze rozpoczęli mecz, chociaż po kilku punktach siatkarze z Italii zaczęli wykorzystywać słabe punkty Polaków – na przykład serwowali na Fijałka, który później miał problemy, aby ominąć blok jednego z przeciwników. Często też decydowali się na zmianę kierunku ataku w ostatniej chwili, w czym nasi nie potrafi się połapać. W efekcie szybko nadrobili trzypunktową stratę. Później nawet sami objęli prowadzenie, co udało im dzięki temu, że potrafili przewidywać i reagować na zamiany Bryla i Fijałka. Dla przykładu – zanim jeszcze Polak zaatakował, Nicolai cofnął się idealnie w miejsce, w które za chwilę poleciała piłka. Odebrał ją, a następnie zdobył punkt. Pierwszy set Włosi wygrali 22 do 20.
Nonszalancja i niedokładność Polaków
Drugi set był dla Biało-Czerwonych jeszcze trudniejszy, aczkolwiek trzeba przyznać, że mieli w nim też sporo pecha. Kilka punktów Włosi zdobyli w sytuacjach, w których piłka przetaczała się po taśmie, na co nasi siatkarze nie zdążali reagować. Innym razem sędzia odgwizdał błąd techniczny (przy „wystawce”) Bryla. W efekcie Nicolai i Lupo odskoczyli na trzy punkty i już tej przewagi nie stracili. Fijałek i Bryl byli zbyt nonszalanccy w wielu aspektach gry – niedokładnie sobie wystawiali, serwowali w aut – i w efekcie przegrali drugi set 18:20, a cały mecz 0:2. Tym samym odpadli z igrzysk olimpijskich.