Dziewięć goli, hat-trick i czerwona kartka w meczu Manchesteru City z RB Lipsk. Co za widowisko!

Właśnie za takie mecze, jak ten rozegrany 15 września, kibice kochają Champions League. Manchester City pokonał w nim RB Lipsk, ale wynik był nie jak z piłki nożnej, lecz z hokeja.
Miało być spokojnie
Strzelina rozpoczęła się mniej więcej po kwadransie, gdy do siatki trafił Ake, po asyście Grealisha. Niedługo potem do własnej bramki trafił Mukiele i wtedy wydawało się, że Obywatele będą mogli spokojnie kontrolować spotkanie i dbać o ten korzystny wynik. Nic bardziej mylnego, bo pod koniec pierwszej połowy na 2:1 trafił Nkuku, choć to nie był ostatni gol w pierwszej części starcia. Do siatki trafił jeszcze Mahrez z rzutu karnego, po tym jak Klostermann zagrał ręką we własnej szesnastce.
Strzelanina z prawdziwego zdarzenia
Prawdziwe szaleństwo rozpętało się jednak dopiero w drugiej części meczu. W 51. minucie znów błysnął Nkuku, zdobywając bramkę głową. Pięć minut później zapał gości ostudził Grealish, umieszczając piłkę w siatce technicznym strzałem przy dalszym słupku. Lipsk nie odpuszczał jednak, a raczej sam Nkuku, który w 73. minucie starcia ustrzelił hat-tricka po podaniu Poulsena.
Radość z gola kontaktowego szybko zniwelował jednak Cancelo, trafiając na 5:3. Gdy w 79. minucie Angelino obejrzał czerwony kartonik za faul na wspomnianym Portugalczyku (przegrał z nim pojedynek i spóźnił się z interwencją) było jasne, że 15 września RB Lipsk nie uzyska dobrego wyniku. Dzieła zniszczenia dopełnił zaś Gabriel Jesus.