Liverpool rozgromił Arsenal na Anfield. Kanonierzy byli bezradni
Arsenal ma za sobą parę udanych tygodni. Od bycia wyśmiewanym za bycie w strefie spadkowej po trzech pierwszych kolejkach, do dogonienia czołówki, Kanonierzy wykonali ciężką i żmudną robotę. To jednak jeszcze za mało na Liverpool, który jest jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa Anglii.
Liverpool. Trent Alexander-Arnold jest w szczytowej formie
Od początku spotkania w oczy rzucał się Trenr Alexander-Arnold. Młody Anglik brał udział w wielu akcjach ofensywnych, pomagał kolegom z drużyny stwarzać niebezpieczne sytuacje, a wszystko spuentował asystą z rzutu wolnego. Egzekutorem podania Arnolda był Sadio Mane. Pod koniec połowy ten sam zawodnik dostał żółtą kartę za bezmyślny faul na przeciwniku.
Premier League. Liverpool rozkręcił się na dobre w drugiej połowie
Arsenal sam prosił się o kłopoty. Podopieczni Mikela Artety starali się rozgrywać piłkę od bramki i grać tak zwaną „klepką”. Wiele razy niechcący tracili piłkę. W końcu strata okazała się fatalna w skutkach, ponieważ futbolówka trafiła pod nogi Diogo Joty, a ten z wielkim spokojem ominął obrońcę i bramkarza i trafił pewnie do siatki.
W 74. minucie sytuację wyjaśnił Mohammed Salah, który po podaniu Sadio Mane strzelił do pustej bramki. Niedługo później w takiej samej sytuacji, tylko z drugiej strony, znalazł się Takumi Minamino, który otrzymał podanie od wbiegającego bokiem Trenta Alexandra-Arnolda, dla którego była to druga asysta w meczu.
W trakcie spotkania do poważnego spięcia doszło między Jurgenem Kloppem i Mikelem Artetą. Obaj panowie obejrzeli za swój wybuch po żółtej kartce. Po spotkaniu szkoleniowcy, w dosyć „suchej” atmosferze, ale jednak przybili piątkę. Spotkanie zakończyło się wynikiem 4:0 dla The Reds.