Pomiędzy europejskimi pucharami a… Pucharem Pasztetowej
Na razie, na etapie II rundy eliminacji, jesteśmy silni wśród słabych. To już coś, bo nie zawsze tak bywało, nawet w Lidze Konferencji. W takim razie oczywiście na zwycięstwa polskich klubów w europejskich pucharach nie będziemy się krzywić, nawet jeśli są to wygrane w eliminacjach – bądźmy szczerzy – rozgrywek dla ubogich. Liga Konferencji to nie jest Liga Mistrzów, ani nawet Liga Europy. To europejski trzeci poziom i – na to wskazują wyniki w ostatnich latach – odpowiedni dla zespołów z poziomu Ekstraklasy.
Liga Mistrzów jak lot szybowcem w kosmos
Na dzisiaj Liga Mistrzów, co oczywiste, jest poza zasięgiem polskich klubów. Bo skoro mistrz kraju przegrywa już z pierwszym rywalem, to jak w tych eliminacjach przebić się aż do czwartej rundy i jeszcze ją wygrać?
To trochę tak, jak byśmy chcieli polecieć w kosmos szybowcem. Nieosiągalne. Udział Legii w fazie grupowej Champions League w 2016 roku wydaje się podróżą w zamierzchłą historię. Z teraźniejszością nie ma to nic wspólnego.
Co gorsza, nieosiągalna zrobiła się dla polskich klubów także Liga Europy. Po tym jak UEFA wprowadziła nowe rozgrywki, czyli właśnie Ligę Konferencji dla najsłabszych w rankingu krajów (w tym Polski, oczywiście), szansę na walkę o grę w fazie grupowej Ligi Europy ma wyłącznie mistrz Polski. Wszystkie pozostałe drużyny, które reprezentują nas w pucharach (zdobywca Pucharu Polski, wicemistrz i trzecia drużyna Ekstraklasy) od początku eliminacji walczą jedynie o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Co jest oczywiście „zasługą” naszej pozycji w rankingu UEFA i kiepskich występów polskich klubów w poprzednich sezonach.
W ubiegłym roku Legia awansowała do Ligi Europy właśnie, idąc ścieżką mistrzowską. Dotarła do trzeciej rundy eliminacji, a gdy tam doznała porażki, w czwartej walczyła (udanie) o awans do Ligi Europy. Gdyby awansowała do 4. rundy eliminacji Champions League i tam przegrała, też miałaby zagwarantowane miejsce w LE. No, ale żeby o niej w ogóle marzyć, trzeba dobrnąć przynajmniej do trzeciego szczebla europejskich eliminacji, tymczasem Lech Poznań w tym roku wyłożył się jak długi już na pierwszej przeszkodzie.
Lech Poznań był „na musiku”
Teraz Kolejorz dał łupnia Dinamu Batumi i na pewno awansuje do kolejnej rundy rozgrywek. W czwartek piłkarze Lecha ruszyli na rywali z takim impetem, jakby to ci biedni Gruzini byli winni porażek „Kolejorza” nie tylko z Karabachem w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale nawet tej niechlubnej przegranej 0:2 ze Stalą Mielec w Ekstraklasie.