Pomiędzy europejskimi pucharami a… Pucharem Pasztetowej

Pomiędzy europejskimi pucharami a… Pucharem Pasztetowej

Lech Poznań
Lech Poznań Źródło: PAP / PAP/Jakub Kaczmarczyk
Polskie drużyny grające w eliminacjach do Ligi Konferencji wypadły w czwartek bardzo dobrze. Lech Poznań i Raków Częstochowa wygrały swoje spotkania po 5:0, a zarówno Pogoń Szczecin, jak i Lechia Gdańsk zremisowały z wymagającymi rywalami. Polski kibic ma prawo być zdziwiony. Prawda jest jednak taka, że trzeba się oczywiście z tych rezultatów cieszyć, ale jednak ich znaczenia nie przeceniać. Bo Liga Konferencji to jednak takie europejskie puchary pocieszenia.

Na razie, na etapie II rundy eliminacji, jesteśmy silni wśród słabych. To już coś, bo nie zawsze tak bywało, nawet w Lidze Konferencji. W takim razie oczywiście na zwycięstwa polskich klubów w europejskich pucharach nie będziemy się krzywić, nawet jeśli są to wygrane w eliminacjach – bądźmy szczerzy – rozgrywek dla ubogich. Liga Konferencji to nie jest Liga Mistrzów, ani nawet Liga Europy. To europejski trzeci poziom i – na to wskazują wyniki w ostatnich latach – odpowiedni dla zespołów z poziomu Ekstraklasy.

Liga Mistrzów jak lot szybowcem w kosmos

Na dzisiaj Liga Mistrzów, co oczywiste, jest poza zasięgiem polskich klubów. Bo skoro mistrz kraju przegrywa już z pierwszym rywalem, to jak w tych eliminacjach przebić się aż do czwartej rundy i jeszcze ją wygrać?

To trochę tak, jak byśmy chcieli polecieć w kosmos szybowcem. Nieosiągalne. Udział Legii w fazie grupowej Champions League w 2016 roku wydaje się podróżą w zamierzchłą historię. Z teraźniejszością nie ma to nic wspólnego.

Co gorsza, nieosiągalna zrobiła się dla polskich klubów także Liga Europy. Po tym jak UEFA wprowadziła nowe rozgrywki, czyli właśnie Ligę Konferencji dla najsłabszych w rankingu krajów (w tym Polski, oczywiście), szansę na walkę o grę w fazie grupowej Ligi Europy ma wyłącznie mistrz Polski. Wszystkie pozostałe drużyny, które reprezentują nas w pucharach (zdobywca Pucharu Polski, wicemistrz i trzecia drużyna Ekstraklasy) od początku eliminacji walczą jedynie o awans do fazy grupowej Ligi Konferencji. Co jest oczywiście „zasługą” naszej pozycji w rankingu UEFA i kiepskich występów polskich klubów w poprzednich sezonach.

W ubiegłym roku Legia awansowała do Ligi Europy właśnie, idąc ścieżką mistrzowską. Dotarła do trzeciej rundy eliminacji, a gdy tam doznała porażki, w czwartej walczyła (udanie) o awans do Ligi Europy. Gdyby awansowała do 4. rundy eliminacji Champions League i tam przegrała, też miałaby zagwarantowane miejsce w LE. No, ale żeby o niej w ogóle marzyć, trzeba dobrnąć przynajmniej do trzeciego szczebla europejskich eliminacji, tymczasem Lech Poznań w tym roku wyłożył się jak długi już na pierwszej przeszkodzie.

Lech Poznań był „na musiku”

Teraz Kolejorz dał łupnia Dinamu Batumi i na pewno awansuje do kolejnej rundy rozgrywek. W czwartek piłkarze Lecha ruszyli na rywali z takim impetem, jakby to ci biedni Gruzini byli winni porażek „Kolejorza” nie tylko z Karabachem w eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale nawet tej niechlubnej przegranej 0:2 ze Stalą Mielec w Ekstraklasie.