Iga Świątek wywalczyła ten awans w bólach. Kuriozalne problemy na początku meczu z Qinwen Zheng

Dodano:
Iga Świątek Źródło: Newspix.pl / Krzysztof Porębski / PressFocus
Mecz Igi Swiątek z Qinwen Zheng nie był łatwy dla Polki, ale emocjonujący na pewno. To jednak Polka przeszła do kolejnej rundy WTA San Diego, bo okazała się silniejsza i fizycznie, i mentalnie. Trzeci set to był koncert w jej wykonaniu.

Turniej w San Diego mógł rozpocząć się lepiej dla Świątek, a właściwie nie tyle lepiej, ile szybciej. Zanim Polka i jej rywalka wyszły na kort, musiały poczekać ponad pół godziny, aż pozwolono im rozpocząć spotkanie. Przez cały ten czas siedziały na ławkach i nie pozwalano im zejść do szatni. Kiedy w końcu organizatorzy pozwolili zacząć grę, ze względu na opady deszczu (znikome) przerwano ją po jednej akcji.

WTA San Diego. Męczarnie Igi Świątek z Qinwen Zheng

Ponad godzina minęła, zanim wznowiono rywalizację – z początku nieudanie dla Biało-Czerwonej. Nieudany bekhend i wyrzucenie piłki w aut pozwoliły Zheng zatriumfować w pierwszym gemie. W dalszej części tego seta rywalizacja była bardzo wyrównana, a obie tenisistki wygrywały poszczególne partie, gdy akurat to im przychodziło serwować. Taki rytm gry utrzymywał się niemal do końca pierwszego seta. „Niemal”, bo w dziewiątym gemie raszynianka przełamała się na 5:4, a kilka minut później wygrała pierwszy set dzięki efektownemu forhendowi.

W drugim naszej reprezentantce już nie poszło tak dobrze, zdarzyło się w nim kilka momentów, po których mogła zwątpić. Najpierw miała okazję, by przełamać Zheng, lecz ta się wybroniła czterema punktami z rzędu. Mniej więcej w tym samym czasie pierwsza rakieta rankingu WTA upadła na kort, więc kibice zaczęli martwić się, że doznała kontuzji i konieczny będzie krecz. Nie był, ale wynik należało gonić. Niestety w dziewiątym gemie Chinka obroniła aż pięć break pointów, a na koniec sama przełamała Świątek, zrobiło się 6:4 na jej korzyść i 1:1 w całym starciu.

Najlepsza wersja Igi Swiątek

Po dwóch setach Zheng jednak opadła z sił, a Polka – wręcz przeciwnie. Wtedy zaczął się jej koncert. Jako że najlepszą obroną jest atak, raszynianka odparła naciski rywalki za sprawą asa serwisowego i nie oddała break pointa. Później wszystko poszło jak po maśle – Biało-Czerwona wygrała sześć gemów z rzędu, dominując nad przeciwniczką w każdym aspekcie gry. Ostatnia część spotkania zakończyła się wynikiem 6:1 dla naszej rodaczki, w związku z czym to ona wygrała całe starcie 2:1 i przeszła do kolejnej rundy WTA w San Diego.

Następną rywalką Świątek będzie Coco Gauff.

Źródło: WPROST.pl
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...