Polak dołączył do klubu kontrowersyjnej rosyjskiej rodziny. Mocno broni decyzji
Za wschodnią granicą Polski wciąż trwa wojna. Od ponad roku rosyjskie kluby piłkarskie nie mogą rywalizować na arenie międzynarodowej. Zespołom pokroju Zenitu Sankt Petersburg czy CSKA Moskwa pozostaje jedynie rywalizacja na własnym podwórku oraz sparingi z klubami z zaprzyjaźnionych państw np. Serbii.
Artur Płacek tłumaczy dołączenie do Botewu Płowdiw
Choć z niektórych klubów zniknęły rosyjskie wpływy (przykładowo Chelsea nie jest już w posiadaniu Romana Abramowicza), to w niektórych państwach wciąż kluby są w posiadaniu Rosjan. Tak też się dzieje w Bułgarii, gdzie tamtejszy Botew Płowdiw jest zarządzany przez Antona Zingarewicza. To syn znanego rosyjskiego oligarchy Borysa Zingarewicza. Cała rodzina jest objęta sankcjami przez Ukrainę ze względu na bliskie związki z Władimirem Putinem.
Kilka dni temu kontrakt z klubem podpisał Artur Płatek. Były trener od lat spełnia się jako dyrektor sportowy. W Botewie ma również pełnić tę funkcję. Po ogłoszeniu decyzji, w Polsce pojawiły się głośne dyskutuje na temat decyzji byłego pracownika Górnika Zabrze czy Borussi Dortmund. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty Platek odciął się od polityki, stwierdzając, że Anton Zingarewicz to osoba wychowana w Wielkiej Brytanii.
– To osoba na bardzo wysokim poziomie, człowiek wychowany w Anglii. Dziwi mnie, dlaczego media tak interesuje ten temat. Dla mnie to co najmniej śmieszne, że nie pisze się o sporcie, tylko wyciąga się wątki, na które nie mam wpływu. Podjąłem pracę w klubie, który ma pewne cele. Mnie polityka totalnie nie interesuje. Podgrzewanie atmosfery w ten sposób jest niepotrzebne – powiedział Płatek.
Kariera Artura Płatka
Płatek niedawno pełnił funkcję doradcy w Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Jak powiedział portalowi, negocjował ze Śląskiem Wrocław, ale ostatecznie nie doszło do pomyślnej finalizacji rozmów.