Robert Korzeniowski jest zażenowany. Tak odpowiedział na zarzuty Dawida Tomali
W głośnym wywiadzie, którego Dawid Tomala udzielił „Rzeczpospolitej”, lekkoatleta wyjątkowo ostro wypowiedział się na temat Roberta Korzeniowskiego. Ten do niedawna trenował chodziarki i chodziarzy, ale zrezygnował z tej funkcji w niejasnych okolicznościach. Niedługo potem mogliśmy śledzić „wymianę uprzejmości” między nim a Katarzyną Zdziebło, wicemistrzynią z MŚ w Eugene. Teraz do konfliktu wmieszał się jeszcze Tomala, któremu szkoleniowiec odpowiedział szybko i również nie gryzł się w język.
Robert Korzeniowski odpowiada na zarzuty Dawida Tomali
– Ta sytuacja mnie zadziwia. Jestem nią zażenowany. Dawid Tomala nie pracował ze mną nawet przez jeden dzień. Nie był na żadnym wspólnym zgrupowaniu poza jakimiś mijankami w Spale. Nie rozumiem, dlaczego wypowiada się na temat mojej obecności w kadrze – stwierdził czterokrotny mistrz olimpijski. Dodał również, że być może w ten sposób Tomala szukał usprawiedliwień dla dwóch lat swoich porażek, chociaż to byłoby dziwne, ponieważ obaj ze sobą nie współpracowali.
Jednym z zarzutów, który chodziarz wystosował wobec szkoleniowca, był ten dotyczący poświęcania większej ilości czasu mediom społecznościowym i wycieczkom, a nie treningom. Korzeniowski odniósł się do tego w zdecydowany sposób. Jego zdaniem nikt nie powinien czepiać się go o prywatne sprawy i to, co robił w czasie wolnym. – Nie mieści mi się to w głowie. Nigdy nikt nie płacił za moje wycieczki – stwierdził.
Robert Korzeniowski zdradził, czego oczekuje
– U sportowców to normalne, że zwiedzają miejsca, w których przebywają miesiąc lub dłużej. Sam do tego zachęcam. Podróżowanie to element pracy psychologicznej oraz oczyszczenia. Warto czasem oderwać się od ciężkiego treningu – powiedział 55-latek. W dalszej części rozmowy podkreślał natomiast, iż Tomala nigdy nie był jego podopiecznym, nie pytał go o porady, w niczym nie uczestniczył. Dlatego Korzeniowski dziwi się, czemu został zaatakowany akurat przez niego.
Co dalej? – W tym momencie oczekuję przeprosin. Nie muszą być publiczne, ale tak po ludzku uważam, że przekroczył granicę dobrego smaku. Obraził mnie. Ja nie zamierzam go przepraszać, bo nie mam za co. Spokojnie i bez emocji oceniam jego mierne wynik i to nie oznacza, że go atakuję. Rezultaty mówią same za siebie – zakończył.