Trudne zderzenie Davida Jiroutka z kadrą B. Trener polskich skoczków wskazał mankamenty

Od sezonu 2023/24 David Jiroutek jest trenerem kadry B reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Na zatrudnienie Czecha zdecydował się Thomas Thurnbichler, który nie dogadywał się z Maciejem Maciusiakiem, ówczesnym trenerem tego składu. Niestety na razie żadnych efektów współpracy z nowym szkoleniowcem nie widać, bo podczas mistrzostw Polski nie było nikogo.
David Jiroutek wskazał mankamenty w kadrze B
Niedawno na antenie TVP Sport były opiekun Kadry B skoczków narciarskich wyznał, że coś się tam dzieje. – Różne informacje dochodzą do mnie, choć nie jestem przy tej kadrze. Słyszę od chłopaków, od działaczy, że z tą kadrą B dzieje się coś niedobrego – zaskoczył. Ponadto sam Thomas Thurnbichler na łamach "Przeglądu Sportowego" wyznał, że Jiroutek skupił się "na najbardziej zmotywowanych i najlepszych zawodnikach".
Teraz na ten temat zabrał głos sam zainteresowany, który na łamach serwisu sport.pl podkreślił, iż wie, że Thomas Thurnbichler to trener, który chciałby być we wszystkim najlepszy. – A ja lubię pracować z ludźmi, którzy są świadomi, czego chcą i mają duże ambicje. We Włoszech wszyscy też mieli takie nastawienie. I choć nie byli na najwyższym poziomie, to chcieli się rozwijać. W Polsce pierwsze wrażenie miałem zupełnie inne. Widziałem, że w zawodnikach jest o wiele mniej wiary, entuzjazmu i zaparcia do osiągania lepszych rezultatów. Zrozumiałem, jak wiele ich ogranicza: słaba motywacja, wysoka waga, kontuzje – wyliczył.
– Gdy zaczęliśmy pracę, to przypominali kadrę wyprutych weteranów. Przeciążone kolana, plecy, z którymi nie można przesadzać i wiele innych urazów, także takich, które ciągle wracają. A to wszystko u młodych zawodników – dodał.
Trener kadry B o początkach współpracy z polskimi skoczkami
Zapytany, jak wyglądały jego pierwsze tygodnie pracy, gdy trafił do drużyny, odpowiedział wymownie, że musiał się dostosować. – W pierwszych chwilach nie widziałem ognia w sercu u chłopaków. Ująłbym to tak: poczułem, że ci zawodnicy muszą wyjść ze swojej strefy komfortu i musiałem do tego doprowadzić – kontynuował.
– Z każdym zawodnikiem praca wygląda tu tak samo: najpierw wyprowadzasz go ze strefy komfortu, potem motywujesz, on musi ci zaufać, a po tym wszystko może już pójść szybko, bo pojawia się automatyzm. Proces zdobywania zaufania jest jednak długi i trudny. Jeszcze ciężej jest z zawodnikiem, któremu nikt tutaj nie powiedział, że musi zejść z wagi, być trzy kilogramy chudszym – zakończył.