Dawid Kubacki w nietypowej roli. Ta decyzja musiała zostać podjęta wspólnie
Po świetnym sezonie 2022/23 oraz udanym Letnim Grand Prix w wykonaniu Dawida Kubackiemu wszyscy mieli nadzieję na to, iż w trakcie zimy 33-latek potwierdzi dobrą dyspozycję. Dyskusje związane z tym sportowcem toczyły się raczej w kontekście tego, czy znów powalczy o Kryształową Kulę, czy jednak nie. Mało kto podejrzewał, że w praktyce pójdzie mu tak fatalnie. W Innsbrucku, po historycznej porażce, skoczek musiał nawet wcielić się w inną rolę.
Zaskakująca decyzja dotycząca Dawida Kubackiego
Było to pokłosie nieudanych kwalifikacji do konkursu, który odbywał się w środę 3 stycznia w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Generalnie Biało-Czerwonym poszło w nich całkiem przyzwoicie, ponieważ aż czterech zakończyło rywalizację w drugiej dziesiątce. W tym sezonie jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji. Kamil Stoch uplasował się na 12. pozycji, Paweł Wąsek na 14., Piotr Żyła na 14., a Maciej Kot na 18. Rzutem na taśmę do konkursu przeszedł też Aleksander Zniszczoł z 49. lokaty. Ta sztuka nie udała się za to właśnie Dawidowi Kubackiemu, który był 52.
W związku z tym Thomas Thurnbichler postanowił wykorzystać środę w taki sposób, aby jego podopieczny jej nie stracił. Austriak zaproponował więc 33-latkowi, aby w trakcie konkursu Innsbrucku został przedskoczkiem podobnie jak wcześniej Maciej Kot i Kamil Stoch w Garmisch-Partenkirchen. Organizatorzy początkowo nie chcieli się na to zgodzić, aczkolwiek selekcjoner naszej kadry w końcu ich przekonał. – Dawid skoczył przed konkursem w Innsbrucku. Podczas niego nie byłoby to możliwe – zdradził Wojciech Topór.
Szkoleniowiec ten został niedawno asystentem Thurnbichlera w kadrze A polskich skoczków narciarskich, zastępując w tej roli Marca Noelke. Teraz zdradził więcej na temat tego, jak wyglądały kulisy zaistniałej sytuacji.
– Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej Kubacki był przedskoczkiem. To jest decyzja, którą należy podjąć wspólnie z zawodnikiem. Sportowcowi tej klasy nie wolno narzucić takiej roli. On też musi czuć, że taka próba jest mu potrzebna – zdradził Wojciech Topór. Przyznał też, że chodziło o to, by 33-latek potraktował zaistniałą sytuację jak trening, choć mógł oddać zaledwie jeden skok.