Milionowe straty polskich klubów. „Czekam aż się wykrwawią”
Żużel w Polsce cieszy się sporą popularnością, a PGE Ekstraliga jest najlepszą ligą na świecie. To sprawia, że prezesi poszczególnych klubów biją się o największe gwiazdy, przechodząc do horrendalnych licytacji w kwotach kontraktowych. To sprawia, że mimo wsparcia telewizji i samorządów, niektóre kluby wychodzą na minus. Według informacji WP SportoweFakty najgorzej sytuacja wygląda w Grudziądzu, gdzie tamtejszy ZOOLeszcz GKM był na minusie 4,5 mln złotych. Tauron Włókniarz Częstochowa zanotował natomiast 1,16 mln złotych straty.
Prezesi patrzą na tu i teraz
W Grudziądzu od lat marzą o wejściu do strefy medalowej, lecz w większości przypadków kończy się na walce o utrzymanie. Stadion zapełnia mnóstwo kibiców, ale brak walki o medale i kontrakty gwiazd sprawiają, że klub i tak wychodzi na minus. GKM znajduje się w rękach miasta, które ma przeznaczać co rok 2,5 mln złotych na zespół. Najpewniej nie pozwoli na to, by pojawiło się zagrożenie jego upadku.
Większość prezesów klubów patrzy na teraźniejszość i pilny sukces. Nieco inaczej sytuacja wygląda w Lesznie. Fogo Unia w latach 2017-2020 miała w swoim zespole gwiazdy i kapitalnych wychowanków. To zaowocowało czterema tytułami Drużynowego Mistrza Polski z rzędu. Później jednak prezes Piotr Rusiecki odpuścił licytację. Wprowadził oszczędnościową wersję składu, która pozwala drużynie utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale raczej odrzuca marzenia o walce o medale. Strata klubu za poprzedni rok wyniosła 35 tysięcy złotych. To grosze w porównaniu do ekip z Grudziądza i Częstochowy.
Rusiecki wychodzi z założenia, że dokładając mnóstwo pieniędzy z własnej kieszeni do działania Fogo Unii, mógłby jednocześnie przyłożyć rękę do niszczenia dyscypliny. Jego podejście do sprawy chwali Jan Krzystyniak, były wybitny żużlowiec.
– To działacze są winni obecnej sytuacji, bo do nich należy ostatnie słowo. Cieszy, że pan Rusiecki potrafi się zachować. Sam czekam, aż prezesi się wykrwawią. Za parę lat Unia Leszno, która słynie ze szkolenia nowych zawodników, dzięki temu znów będzie na szczycie – przewiduje w rozmowie z WP SportoweFakty.
Czy ktoś zatrzyma to szaleństwo?
Patrząc na rosnące kontrakty zawodników, można zadać pytanie, czy w jakiś sposób szaleństwo zostanie zatrzymane. Obecnie w polskim żużlu panuje gorący finansowy okres i wyścig zbrojeń. Trudno jednak przewidywać, by to trwało wiecznie, bo rzeczywiście zgodnie ze słowami Krzystyniaka „prezesi będą mogli się wykrwawić”.
– 4,5 mln zł to ogromna kwota. Za te pieniądze w Grudziądzu pewnie można zrobić wiele dobrego. Kocham ten sport, ale nie może być tak, że przez brak gospodarności i nieumyślne finansowanie samorząd rozdaje pieniądze podatników na zagraniczne gwiazdy – podkreślił były zawodnik.