Absurdalny przepis. Pokonali polskiego potentata i nie zagrają w Lidze Mistrzów
Jastrzębski Węgiel drugi sezon z rzędu awansował do finału siatkarskiej Ligi Mistrzów, lecz ponownie musiał uznać wyższość przeciwnika. W poprzednim roku zwycięstwo w elitarnych rozgrywkach jastrzębianom wyrwała Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, a w obecnej edycji najlepszy okazał się włoski Itas Trentino. Ekipa z Italii zasłużyła na wygraną, bo w wielu elementach gry prezentowała się lepiej od mistrza Polski, wygrywając ostatecznie bez straty seta.
Itas Trentino nie obroni tytułu
Nie dziwi, że po ostatniej akcji w drużynie Itas Trentino zapanowała wielka radość. Gdy jednak minęło już trochę czasu od zakończenia finału, to w klubie wszyscy zeszli na ziemię. Wszystko przez kuriozalne przepisy narzucane przez CEV (Europejska Federacja Siatkówki). Otóż zwycięzca Ligi Mistrzów nie ma zapewnionego udziału w kolejnej edycji rozgrywek. To zatem zupełnie inny przypadek niż w piłkarskim odpowiedniku.
Dla Itas Trentino to kłopotliwa sytuacja. Wszystko dlatego, że w Serie A podopieczni Fabio Soli zajęli czwartą pozycję. Po wygraniu rundy zasadniczej ekipa z Trentino zaliczyła słabsze play-offy i nie zmieściła się na podium, a tymczasem do Ligi Mistrzów przepustkę otrzymują trzy najlepsze zespoły rozgrywek.
CEV nie będzie naginać zasad
W sprawie włoskiego potentata z CEV skontaktowała się Sara Kalisz, dziennikarka sport.tvp.pl i przedstawiciel organizacji jasno wskazał, że dla ekip z Italii są przeznaczone trzy miejsca w Lidze Mistrzów, stąd trudno się spodziewać, by Itas Trentino zagrał w następnej edycji.
Mamy do czynienia z nietypową sytuacją, bo rzadko się zdarza, by aktualnie najlepsza drużyna w Europie nie mogła bronić trofeum w Lidze Mistrzów. Przypomnijmy, że spośród ekip z Półwyspu Apenińskiego prawo gry w najważniejszych rozgrywkach na Starym Kontynencie zapewnili sobie: Sir Susa Vim Perugia, Mint Vero Volley Monza oraz Allianz Milano.