Z pewnością nie tak wyobrażali sobie kibice, zawodnicy, sztab szkoleniowy oraz wszyscy ludzie związani z Jastrzębskim Węglem, finał 5 maja 2024 roku Ligi Mistrzów. Itas Trentino, który nie zdołał w lidze włoskiej wdrapać się choćby na ligowe podium (ostatecznie czwarte miejsce), ograł złotych medalistów PlusLigi w trzech setach.
Stawką był finał Ligi Mistrzów, ale włoski zespół tego dnia był lepszy praktycznie w każdym elemencie, skutecznie wybijając Jastrzębskiemu Węglowi myśli o historycznym sukcesie w najważniejszych europejskich rozgrywkach klubowych siatkarzy.
Lekcja skutecznej siatkówki dla Jastrzębskiego Węgla
Dokładnie 83 minuty trwało finałowe granie o sukces w Lidze Mistrzów na zamknięcie sezonu 2023/24. Itas Trentino miał tego dnia mnóstwo argumentów, które wyciągnął na boisko, a zadziwiająca była słabość Jastrzębskiego Węgla. Praktycznie na przestrzeni całego spotkania mistrzowie Polski byli zespołem goniącym przeciwników. Nie można drużynie trenera Marcelo Mendeza odmówić ambitnych prób podjęcia walki, ale nie wydaje się, że nawet przy równym graniu w końcówce każdego z setów, Jastrzębski Węgiel byłby w stanie odkręcić mecz na swoją korzyść.
Swojego dnia z pewnością nie miał duet francuski. Benjamin Toniutti chwilami zagubiony, niemogący w odpowiedni sposób odczytać rywali, którzy wyraźnie odrobili lekcję na temat przeciwników z PlusLigi. Do tego Jean Patry, czyli atakujący czarujący swoją grą przez większą część sezonu, ze smutnym pożegnaniem z Jastrzębskim Węglem.
Z drugiej strony Tomasz Fornal, najlepiej punktujący meczu po obu stronach (19). Przyjmujący, na którym długimi fragmentami wisiała gra drużyny w ofensywie. Finałów Ligi Mistrzów nie da się jednak wygrać, mając tylko jedno funkcjonujące skrzydło.
Alessandro Michieletto i Kamil Rychlicki pociągnęli Itas Trentino do sukcesu
Z drugiej strony patrząc, warto docenić to, jak dobrze zagrał zespół Trentino. Włoski rywal pokazał swoje najlepsze możliwe oblicze. Alessandro Michieletto, mierzący 211 cm wzrostu wielki talent włoskiej siatkówki, najlepiej punktującym po stronie wygranych (16 oczek). Do tego Kamil Rychlicki, który rozkręcał się z punktu na punkt, ostatecznie kończąc wiele ważnych piłek.
Reżyserem z prawdziwego zdarzenia był również Riccardo Sbertoli. Rozgrywający powrócił po kontuzji, podobnie jak inny reprezentant mistrzów świata, Daniele Lavia. Marko Podrascanin? Serb niczym wino, im starszy, tym lepszy. Kilka razy pokazał zresztą, na czym polega skuteczna gra blokiem czy czujność środkowego swojemu vis a vis, Norbertowi Huberowi.
Itas wygrał 3:0, w setach 25:20, 25:22 i 25:21. Tym samym włoski klub sięgnął po czwarty triumf w dziejach Ligi Mistrzów. A jastrzębianie na swój premierowy będą musieli poczekać przynajmniej jeszcze rok.
Czytaj też:
Michał Gierżot dla „Wprost”: Mam nadzieję, że sprawię niemałą niespodziankęCzytaj też:
Łukasz Kaczmarek dla „Wprost”: Nie zawsze świeci słońce. U mnie na chwilę zgasło