Heroiczna walka Polaków do końca. Bohaterowie! Co za mecz!
Polscy siatkarze już przeszli do historii. Biało-czerwoni znaleźli się w najlepszej czwórce igrzysk po raz pierwszy od 1980 roku, co oznacza, że na ten moment czekaliśmy aż 44 lata. Jakby tego było mało, na medal olimpijski nasi siatkarze czekają od 1976 roku, kiedy legendarna kadra Huberta Jerzego Wagnera sięgnęła w Montrealu po jedyne złoto.
Mocne otwarcie polskich siatkarzy
Wszyscy wierzyliśmy, że żołnierze Nikoli Grbicia są w stanie to powtórzyć. Wszystko zależało od rozstrzygnięcia meczu półfinałowego, w którym zmierzyliśmy się ze Stanami Zjednoczonymi. Od początku tego spotkania Amerykanie nękali Wilfredo Leona, ale nasz przyjmujący fantastycznie odgryzł się świetnym przyjęciem i skończeniem ataku. Potem bardzo dobrze zagrywał, dzięki czemu odskoczyliśmy na wynik 5:2.
Przy wyniku 9:6 Tomasz Fornal zdobył pierwszego w tym secie asa serwisowego. Po tej akcji trener USA poprosił o czas. Jeszcze w pierwszej części pierwszego seta siatkarze obu drużyn przeprowadzili najdłuższą akcję, która ostatecznie zakończyła się ósmym punktem dla USA, przy 11 dla biało-czerwonych. Dość niebezpiecznie się zrobiło, bo upadł Bartosz Kurek, trzymając się za staw skokowy. Na szczęście po chwili nasz kapitan podniósł się i kontynuował grę.
Niestety Amerykanie złapali rytm i po trzech wygranych punktach doprowadzili do wyrównania 13:13. Po bloku na Kurku w ostatniej akcji Nikola Grbić poprosił o czas. Przyniosło to oczekiwany skutek, bo po chwili znów odskoczyliśmy na +3 (16:13). Ostatecznie ta partia zakończyła się wynikiem 25:23 dla biało-czerwonych.
Amerykanie odskoczyli w drugiej partii. Nerwowa końcówka
Ot początku drugiego seta oglądaliśmy zażartą walkę łeb w łeb. Dopiero od wyniku 4:4 Amerykanie odskoczyli na dwa oczka. Polacy nie pozwalali im powiększać przewagi i dawali radę utrzymywać w miarę bezpieczną różnicę. Niestety dopiero zagrywka Averilla pozwoliła im odskoczyć na 10:13, a następnie 13:17. Niestety w tej drugiej partii zagrywka nie działała u nas najlepiej. Od początku tego spotkania mogliśmy liczyć na Wilfredo Leona i dzięki niemu odrobiliśmy połowę strat (16:18).
Przy wyniku 17:19 na boisku po raz pierwszy zameldował się Bartłomiej Bołądź, który zastąpił kontuzjowanego Mateusza Bieńka. W końcówce doszliśmy amerykanów za jeden punkt. Wszystko za sprawą Bartłomieja Bołądzia, który dał nam punkt bezpośrednio z zagrywki. Remis się zrobił, jak tablica pokazywała wynik 22:22. W najważniejszym momencie Defalco uderzył w siatkę i musieliśmy grać na przewagi. Niestety Russell dał swojemu zespołowy zwycięstwo 25:27.
Kontuzja Pawła Zatorskiego i Marcina Janusza
W trzecim secie Amerykanie odskoczyli nam już na trzy punkty (4:7). Chwilę później udało się nam ich dojść (6:7). Przy wyniku 9:13 Paweł Zatorski zderzył się z Marcinem Januszem i padł na boisko. Po chwili się podniósł, ale przez długi czas nie było wiadomo, czy będzie w stanie kontynuować grę. Po paru minutach nasz libero się podniósł, wziął tabletki przeciwbólowe i pokazał, że jest w stanie grać.
Nawet Amerykanie, zamiast protestować, bili brawo naszemu zawodnikowi. Niestety w kolejnej akcji Wilfredo Leon został zablokowany, rzez co USA wyszło na prowadzenie 9:14, a potem podwyższyli do siedmiu "oczek" (9:16). W tej partii Nikola Grbić zaczął szukać zmian, które przyniosą korzyść w kolejnym secie, bo tego przegraliśmy 14:25.
W czwartym secie wróciła zagrywka Norberta Hubera, który zdobył asa. Niestety w tym secie zszedł z kontuzją także Marcin Janusz, któremu odnowił się uraz pleców i za bandami był leczony przez fizjoterapeutów. W tym meczu musieliśmy walczyć z Amerykanami i ze sobą. Niestety po tej dramatycznej sytuacji z kontuzją biało-czerwoni byli ranni i to dosłownie.
Heroiczna walka Polaków do końca i zwycięstwo
W trudnym momencie biało-czerwoni pokazali charakter, heroicznie grali w obronie, co przyniosło im kontakt (11:12). Remis 13:13 dał nam Wilfredo Leon, który huknął z zagrywki. Tomasz Fornal po udanych akcjach patrzył głęboko w oczy Amerykanom, co wyprowadzało ich z równowagi. Dwukrotnie interweniował arbiter, ale nasz zawodnik nie ujrzał za to kartki.
To, co chwilę wcześniej wydawało się nierealne, stało się faktem. Przegrywaliśmy już w tym secie 3:7, a wyszliśmy na prowadzenie 17:16. W najważniejszym momencie zadziałał nasz blok, który dał nam prowadzenie 22:21. Chwilę później Wilfredo Leon dał nam prowadzenie 24:22 bezpośrednio z zagrywki. Ostatecznie udało nam się doprowadzić do tie-breaka.
W tie-breaku górą byli Polacy, którzy zanotowali dobry start (3:1) – as serwisowy Norberta Hubera i blok na Christensonie. Na zmianę stron schodziliśmy w przewadze 8:5. Ostatecznie ten mecz zakończył się wynikiem 15:13.