NA ŻYWO: FC Barcelona - Atletico Madryt
Dodano:
FC Barcelona zremisowała 1:1 z Atletico Madryt w meczu ostatniej kolejki Primera Division. Wynik dał mistrzostwo drużynie Diego Simeone.
To jeden z najbardziej zaskakujących sezonów La Liga od lat. Wszystko dzięki Atletico, które po dobrym poprzednim roku osiągnęło wreszcie poziom, którego po tej drużynie... nikt się nie spodziewał. Podopieczni Diego Simeone bez cienia strachu rozbili hiszpański duopol i walczą o mistrzostwo. To zresztą mało powiedziane - Real Madryt sam się wyeliminował na ostatniej prostej, FC Barcelona zmaga się z problemami wewnętrznymi, a Los Colchoneros do fetowania mistrzostwa wystarczy dzisiaj remis.
I choć bukmacherzy dalej spoglądają na bandę Simeone podejrzliwie, liczby przemawiają za zespołem z Vicente Calderon. Atletico ma trzy punkty przewagi nad dzisiejszym rywalem, więc mistrzostwo da im zwycięstwo lub remis. Tylko porażka sprawi, że dzięki lepszemu bilansowi spotkań bezpośrednich tytuł obronią Katalończycy.
Rzecz w tym, że "Duma Katalonii" w tym sezonie grała z Atletico już pięciokrotnie i... ani razu nie wygrała. Padły cztery remisy, raz zespół Gerardo "Taty" Martino przegrał, przez co drużyna z Camp Nou pożegnała się z Ligą Mistrzów już w ćwierćfinale. Ani jednego gola w tym sezonie przeciwko Atletico nie zdobył Lionel Messi. Argentyńczyk w przeszłości zwykł strzelać bramki dzisiejszym rywalom wręcz taśmowo. W tym sezonie czterokrotny zdobywca Złotej Piłki nie jest jednak w stanie przebić się przez defensywę Atletico. Ta padła tylko raz - na samym początku sezonu sforsował ją Neymar. W kolejnych spotkaniach Katalończycy nie niepokoili już Thibauta Courtoisa.
Która drużyna jest bardziej zmotywowana przed tym meczem? Należy pamiętać, że Diego Simeone to mistrz motywacji, a jego Atletico jest u progu przejścia do historii. Zespół z Madrytu może dzisiaj sobie zapewnić pierwszy tytuł mistrzowski od 1996 roku, za kilka dni w finale Ligi Mistrzów zmierzy się z drugim madryckim klubem - Realem. Dla tej drużyny to prawdopodobnie ostatnia okazja - po letnim oknie transferowym tego Atletico może już nie być. Możni piłkarskiego świata tylko czekają, aby zrobić zakupy w tym znacznie biedniejszym z madryckich klubów.
Motywacji prawdopodobnie nie brakuje jednak także na Camp Nou. To nie był przecież wymarzony sezon Barcelony. Projekt zapoczątkowany przez Pepa Guardiolę, który wywrócił do góry nogami europejską piłkę, zaczyna dogasać. Zespół zostanie latem gruntownie przebudowany, katalońskie media sprawiają wręcz wrażenie bardziej zainteresowanych letnimi transferami niż ewentualnym mistrzostwem. Na słabszą formę drużyny przełożyły się na pewno także zawirowania dookoła klubu.
Pierwszy cios spadł jeszcze latem, kiedy Tito Vilanova przeżył nawrót choroby nowotworowej, a jego stanowisko przejął Gerardo "Tata" Martino. Człowiek miły, ale jak się okazało, zupełnie nieprzystosowany do realiów europejskiej piłki. Dalej było tylko gorzej - awantura związana z transferem Neymara, dymisja prezydenta Sandro Rosella, uchylony ostatecznie zakaz transferowy FIFA i śmierć Vilanovy. Martino mówił przed dzisiejszym spotkaniem, że jego piłkarze pokazali w tym roku, że są tylko ludźmi. Jeżeli wywalczą mistrzostwo, to po ciężkiej walce. Argentyńczyk skonfrontował ten sezon z poprzednimi, w których w jego opinii Katalończycy grali i wygrywali "jak kosmici".
Scenariusze są więc dwa - albo Atletico pokaże krezusom światowego futbolu, że sukcesu nie da się jeszcze do końca kupić, albo wielka Barcelona Guardioli (to dalej jego zespół, nie bójmy się tak twierdzić) w ostatnim tchnieniu wyszarpie jeszcze jeden wielki triumf. Kto będzie się cieszył dzisiaj na największym stadionie w Europie?
pr
I choć bukmacherzy dalej spoglądają na bandę Simeone podejrzliwie, liczby przemawiają za zespołem z Vicente Calderon. Atletico ma trzy punkty przewagi nad dzisiejszym rywalem, więc mistrzostwo da im zwycięstwo lub remis. Tylko porażka sprawi, że dzięki lepszemu bilansowi spotkań bezpośrednich tytuł obronią Katalończycy.
Rzecz w tym, że "Duma Katalonii" w tym sezonie grała z Atletico już pięciokrotnie i... ani razu nie wygrała. Padły cztery remisy, raz zespół Gerardo "Taty" Martino przegrał, przez co drużyna z Camp Nou pożegnała się z Ligą Mistrzów już w ćwierćfinale. Ani jednego gola w tym sezonie przeciwko Atletico nie zdobył Lionel Messi. Argentyńczyk w przeszłości zwykł strzelać bramki dzisiejszym rywalom wręcz taśmowo. W tym sezonie czterokrotny zdobywca Złotej Piłki nie jest jednak w stanie przebić się przez defensywę Atletico. Ta padła tylko raz - na samym początku sezonu sforsował ją Neymar. W kolejnych spotkaniach Katalończycy nie niepokoili już Thibauta Courtoisa.
Która drużyna jest bardziej zmotywowana przed tym meczem? Należy pamiętać, że Diego Simeone to mistrz motywacji, a jego Atletico jest u progu przejścia do historii. Zespół z Madrytu może dzisiaj sobie zapewnić pierwszy tytuł mistrzowski od 1996 roku, za kilka dni w finale Ligi Mistrzów zmierzy się z drugim madryckim klubem - Realem. Dla tej drużyny to prawdopodobnie ostatnia okazja - po letnim oknie transferowym tego Atletico może już nie być. Możni piłkarskiego świata tylko czekają, aby zrobić zakupy w tym znacznie biedniejszym z madryckich klubów.
Motywacji prawdopodobnie nie brakuje jednak także na Camp Nou. To nie był przecież wymarzony sezon Barcelony. Projekt zapoczątkowany przez Pepa Guardiolę, który wywrócił do góry nogami europejską piłkę, zaczyna dogasać. Zespół zostanie latem gruntownie przebudowany, katalońskie media sprawiają wręcz wrażenie bardziej zainteresowanych letnimi transferami niż ewentualnym mistrzostwem. Na słabszą formę drużyny przełożyły się na pewno także zawirowania dookoła klubu.
Pierwszy cios spadł jeszcze latem, kiedy Tito Vilanova przeżył nawrót choroby nowotworowej, a jego stanowisko przejął Gerardo "Tata" Martino. Człowiek miły, ale jak się okazało, zupełnie nieprzystosowany do realiów europejskiej piłki. Dalej było tylko gorzej - awantura związana z transferem Neymara, dymisja prezydenta Sandro Rosella, uchylony ostatecznie zakaz transferowy FIFA i śmierć Vilanovy. Martino mówił przed dzisiejszym spotkaniem, że jego piłkarze pokazali w tym roku, że są tylko ludźmi. Jeżeli wywalczą mistrzostwo, to po ciężkiej walce. Argentyńczyk skonfrontował ten sezon z poprzednimi, w których w jego opinii Katalończycy grali i wygrywali "jak kosmici".
Scenariusze są więc dwa - albo Atletico pokaże krezusom światowego futbolu, że sukcesu nie da się jeszcze do końca kupić, albo wielka Barcelona Guardioli (to dalej jego zespół, nie bójmy się tak twierdzić) w ostatnim tchnieniu wyszarpie jeszcze jeden wielki triumf. Kto będzie się cieszył dzisiaj na największym stadionie w Europie?
pr