- Planujemy, że kościół będzie otwarty nie tylko przez kilka godzin, ale przez cały dzień, a może nawet późnym wieczorem, kiedy kibice będą wracać z meczów. Będzie też obecny ktoś, żeby opowiedzieć o naszej historii – powiedział. Ksiądz Sema podkreśla, że Euro jest okazją otwarcia się i pokazania kościoła nie tylko od zewnątrz, ale też tego, czym on jest od środka. - Musimy wyjść na spotkanie ludziom, którzy przyjadą, bo pewnie będą też potrzebowali opieki duchowej - podkreśla.
Pytany, czy nie boi się, że do kościoła przyjdą nietrzeźwi kibice, odpowiada: „Boimy się, ale innego wyjścia nie mamy. To ryzyko otwarcia. Ale jeszcze większym ryzykiem byłoby zamknięcie się". Już wiadomo, że w Charkowie będą grupy katolickie z Niemiec i Danii. „Prosili, żeby im pomóc w zorganizowaniu wizyty. Nie mamy dużo możliwości, ale znaleźliśmy im miejsce do spania u sióstr karmelitanek” - opowiada.
Ksiądz Sema ma nadzieję, że tym razem nie powtórzy się problem, jaki pewnego razu miała grupa zakonnic z Wietnamu. "Poprosiły o bilet do Charkowa, a doleciały do Krakowa. Na lotnisku się pomylono i wydano im bilet nie tam, gdzie trzeba, bo nazwy miast brzmiały podobnie. Ale myślę, że goście z Europy będą wiedzieć, że Charków i Kraków to inne miasta" – mówi.
- Moim życzeniem jest, żeby wierni przyjeżdżali z całego świata i z każdego kraju - podkreśla.
eb, pap