Paulo Sousa mógł zdobyć pierwsze trofeum w Brazylii. Flamengo przegrało w kuriozalnych okolicznościach

Paulo Sousa mógł zdobyć pierwsze trofeum w Brazylii. Flamengo przegrało w kuriozalnych okolicznościach

Paulo Sousa
Paulo Sousa Źródło: Newspix.pl / Piotr Kucza/ Fotoptyk
Początek pracy Paulo Sousy we Flamengo nie jest tak udany, jakby sam szkoleniowiec sobie tego życzył. W niedzielny wieczór jego zespół przegrał bardzo ważny mecz i oddał trofeum rywalom.

Już po kilku meczach we Flamengo Paulo Sousa mógł zdobyć swoje pierwsze trofeum. Ostatecznie ta sztuka mu się nie udała, a Superpuchar Brazylii trafił w ręce Atletico Mineiro.

Flamengo remisowało z Atletico Mineiro w Superpucharze Brazylii

To drużyna z Belo Horizonte jako pierwsza objęła prowadzenie. Stało się to pod koniec pierwszej połowy, kiedy fatalny błąd popełnił bramkarz Flamengo. Souza Hugo najpierw co prawda obronił uderzenie z dystansu, ale „wypluł” futbolówkę przed siebie. Dopadł do niej Ignacio Fernandez i pokonał golkipera.

Podopieczni byłego selekcjonera reprezentacji Polski wyrównali w 56. minucie, kiedy do siatki trafił Gabigol, znany z występów w takich europejskich klubach jak Benfica czy Inter Mediolan. Następnie Flamengo wyszło na prowadzenie za sprawą bramki zdobytej przez Bruno Henrique. Na 2:2 wyrównał z kolei Hulk.

Piłkarze Flamengo zmarnowali cztery rzuty karne

Taki wynik utrzymał się do samego końca spotkania, a że w Superpucharze Brazylii nie ma dogrywek, zawodnicy obu zespołów szybko przeszli do wykonywania rzutów karnych. Tam po pięciu seriach był remis, a następnie zawodnicy obu zespołów zaczęli notorycznie pudłować. Flamengo strzelało jako drugie, więc za każdym razem, kiedy pomylił się jakiś piłkarz Atletico Mineiro, gol oznaczałby również triumf ekipy Sousy w całych rozgrywkach.

Tak się jednak nie stało, ponieważ siódmą, ósmą, dziesiątą i jedenastą próbę zmarnowali kolejni zawodnicy. Decydującą „jedenastkę” ostatecznie wykonał Vitinho, jednak pomylił się i w ten sposób trofeum powędrowało w ręce drużyny z Belo Horizonte.

Były selekcjoner reprezentacji Polski nie miał jednak sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o przygotowanie drużyny do tego meczu.

Czytaj też:
Włosi zachwyceni Krzysztofem Piątkiem. „Ten gość mnie zadziwia”

Źródło: WPROST.pl