Legia Warszawa spełniła plan minimum. Górnik Łęczna pozostaje w strefie spadkowej

Legia Warszawa spełniła plan minimum. Górnik Łęczna pozostaje w strefie spadkowej

Piłkarze Legii Warszawa i Górnika Łęczna
Piłkarze Legii Warszawa i Górnika Łęczna Źródło:Newspix.pl / FOTOPYK
Legia Warszawa nadal nie może czuć się pewnie w kwestii utrzymania. Spotkanie z Górnikiem Łęczna delikatnie przybliżyło jednak Wojskowych do ambitnego celu pozostania w PKO BP Ekstraklasie.

Legia Warszawa walczyła w meczu z Górnikiem Łęczna o czwarte zwycięstwo z rzędu, licząc zmagania ligowe i pucharowe - mistrzowie Polski wygrali w Ekstraklasie z Wisłą Kraków 2:1 i Śląskiem Wrocław 1:0. W Pucharze Polski natomiast zwyciężyli ich piątkowego rywala Górnik Łęczna. Przed spotkaniem 25. kolejki PKO BP Ekstraklasy Legioniści zajmowali 14. miejsce w tabeli z zaledwie jednym punktem przewagi nad strefą spadkową. Zawodnicy w żółto-zielonych barwach natomiast strefę spadkową otwierali i walczyli z Legią o chwilową przynajmniej ucieczkę od zagrożenia.

Pierwsza połowa bezbramkowa

W pierwszej części spotkania przeważała, czego można się było spodziewać, Legia Warszawa. Stołeczny klub miał większe posiadanie piłki i wykreował jedną akcję więcej, ale zakończyło się to tylko jednym celnym strzałem na bramkę rywala. Górnik Łęczna czterokrotnie zagroził mistrzom Polski, ale ani razu nie oddał celnego strzału. Podopieczni Aleksandra Vukovicia grali agresywniej niż gospodarze, czego dowodem były dwie żółte kartki dla warszawiaków w ostatnim kwadransie pierwszej połowy.

Legia nie przestawała atakować

Wydawało się, że na początku drugiej części spotkania Legia wyjdzie na prowadzenie. Piłkę przed polem karnym przejął Bartosz Slisz, który świetnie ustawił się do strzału i pokonał bramkarza Górnika. Wśród Wojskowych zapanowała radość, która została brutalnie zatrzymana przez sędziów VAR, którzy wezwali Szymona Marciniaka do ekranu. Tam arbiter ocenił, że przy walce o piłkę Slisz dopuścił się faulu. W konsekwencji trafienie młodego zawodnika zostało anulowane. Bramka jednak wisiała w powietrzu.

To, co wydawało się nieuniknione, w końcu nadeszło. Mattias Johansson zagrał w pole karne do Macieja Rosołka, który sprytnie przyjął piłkę i wykończył akcję czymś na pograniczu woleja i przewrotki. Cała sytuacja miała miejsce w 67. minucie. W ostatnich 20 minutach gra toczyła się od bramki do bramki, a żadna z drużyn nie zdołała zmienić wyniku spotkania. Górnik Łęczna pozostanie w strefie spadkowej.

Czytaj też:
Legendarny piłkarz doczekał się konsekwencji. Ukraińcy byli wobec niego bezkompromisowi

Opracował:
Źródło: WPROST.pl