Dariusz Tuzimek, „Wprost”: – Gratuluję wygranej, ale proszę powiedzieć jak zdrowie? Bo w końcówce spotkania doznał pan na tyle poważnej kontuzji, że musiał pan opuścić boisko, a Wisła kończyła mecz w dziesięciu, gdyż trener już wcześniej wykorzystał limit zmian.
Wybiegłem do kontrataku i dość nieszczęśliwie Paweł Wszołek stanął mi na stopę. Uraz był na tyle bolesny, że nie byłem w stanie kontynuować gry. Noga spuchła, wygląda to dość średnio, ale mimo wszystko mam nadzieję, że to nie będzie poważny uraz. Wynik był na styku, więc pojawiło się wiele emocji na boisku, ale nie mam do nikogo pretensji, nie ma co tego rozpamiętywać.
Zawodnikom Legii wydawało się, że pan – przy korzystnym wyniku dla Wisły – po prostu kradnie czas w końcówce spotkania.
Może to tak wyglądało, ale naprawdę nie symulowałem, czego najlepszym dowodem było to, że jednak zszedłem z boiska, zostawiając drużynę w osłabieniu przy niepewnym wyniku. Na szczęście nasz napastnik Łukasz Sekulski sprawdził się w tej awaryjnej sytuacji jako stoper, więc w razie czego mamy w drużynie dobre zastępstwo (śmiech). I nawet grając w dziesięciu byliśmy jeszcze w stanie stworzyć sobie dogodną do zdobycia gola sytuację.