Trenerzy klubów Ekstraklasy nie chcą być kozłami ofiarnymi. Stokowiec apeluje

Trenerzy klubów Ekstraklasy nie chcą być kozłami ofiarnymi. Stokowiec apeluje

Piotr Stokowiec
Piotr Stokowiec Źródło: PAP / Maciej Kulczyński
Jedną z największych patologii polskiego futbolu są ciągłe zmiany trenerów. Wystarczy, że drużynie przez jakiś czas nie idzie, ma dołek formy albo wyniki są poniżej oczekiwań, od razu zwalnia się szkoleniowca. Jakby to tylko on był winny. O większy szacunek do pracy trenerów apelował na konferencji prasowej po meczu Zagłębie Lubin – Lechia Gdańsk, opiekun „Miedziowych” Piotr Stokowiec.

Zagłębie Lubin przegrało w poniedziałkowy wieczór aż 0:3. Trener przyszedł na konferencję prasową mocno poirytowany zarówno postawą swojej drużyny, jak i atmosferą wokół jego osoby.

Szczery do bólu

Piotr Stokowiec zdaje sobie sprawę, że Zagłębie Lubin przechodzi przez kryzys, czym mocno jest zmartwiony. Trener „Miedziowych” twierdzi, że ich porażki wywołały dużą histerię, która wprowadziła nerwowość w drużynie.

– Na pewno jako drużyna wpadliśmy w kryzys, trzeba to szczerze przyznać. Ale skoro już mówimy szczerze, to będę dziś szczery do bólu. Już przed dzisiejszym meczem słyszę i czytam, że w spotkaniu z Lechią walczę o swoją posadę, bo zaraz zostanę zwolniony. A dzieje to po raptem dwóch porażkach, jednej ligowej i jednej pucharowej. I już nie liczy się to, że przecież wcześniej mieliśmy serię sześciu meczów bez porażki! Oczywiście faktem jest, że przegraliśmy w tydzień aż trzy mecze, w tym ten z Motorem Lublin w Pucharze Polski. Też jestem tym zmartwiony, ale cały czas próbuję uchwycić właściwą skalę co do znaczenia tych porażek. Bo, w moim odczuciu, zrobiła się z tego ogromna, niepotrzebna histeria, która wprowadziła nerwowość w mojej drużynie – mówił Piotr Stokowiec.

Szkoleniowiec „Miedziowych” powiedział również, dlaczego zdecydował się dać szansę młodym zawodnikom.

– W drugiej połowie meczu z Lechią goniliśmy wynik, grając sześcioma młodzieżowcami. To są chłopaki stąd, z naszej Akademii. Budujemy ich, dajemy szansę gry w pierwszej drużynie, rozwijamy. Ale oni potrzebują czasu, muszą swoje błędy zrobić, nawet swoje mecze przegrać. Potrzebują zaufania. Tak samo zresztą, jak ja go potrzebuję. Tymczasem nakręca się taka atmosfera, że po dwóch porażkach trener już walczy o posadę. Ci młodzi piłkarze nie żyją w szklanej bańce, oni chłoną tę toksyczną atmosferę, te negatywne emocje i nie radzą sobie z presją. Można oczywiście zmieniać trenera co pół roku, ale to donikąd nie prowadzi, w ten sposób się niczego nie zbuduje – kontynuował poruszony Stokowiec, budząc zaskoczenie dziennikarzy tak dużą szczerością. Bo zazwyczaj na konferencjach prasowych trenerzy ograniczają się do wyświechtanych sloganów.

Trener Zagłębia zaznaczył, że podczas jego pierwszej przygody w Zagłębiu Lubin drużyna musiała dużo wycierpieć, żeby osiągać odpowiednie wyniki.

– Ja się nie boję oceny mojej pracy. To, co się z drużyną dzieje biorę na klatę. Gdy pracowałem w Zagłębiu poprzednim razem (w latach 2014-2017) to też nie od razu były sukcesy. Najpierw trzeba było wywalczyć awans do Ekstraklasy, a później zdobyć brązowy medal za trzecie miejsce w lidze i grać mecze w europejskich pucharach. Ale dostałem wtedy czas i zaufanie. Podobną drogę przez 4 lata przeszedłem w Lechii, od walki o utrzymanie po trzecie miejsce w lidze, Puchar Polski, Superpuchar i grę w Europie. Dlatego trzeba rozumieć, że budowa drużyny to jest proces. Wymaga czasu. Potrafię Zagłębie wyciągnąć z kryzysu, bo ja najlepiej tę drużynę znam, ale dajcie popracować. Przez ten czas, gdy pracowałem w Lechii, było tu kilku trenerów i nikt moich sukcesów w Zagłębiu nie powtórzył. Więc jako osoba, która sporo zrobiła dla tego klubu, oczekuję należytego szacunku – mówił odważnie Stokowiec.

Kąpiel w werbalnym szambie

Zagłębie, na razie, nie zdecydowało się na zwolnienie trenera. Do oceny jego pracy ma dojść po ostatnim meczu rundy jesiennej, która – ze względu na mundial – kończy się w tym roku już w połowie listopada. Do końca pozostały lubinianom trzy mecze do rozegrania: z Cracovią u siebie, ze Stalą Mielec na wyjeździe i z Rakowem Częstochowa u siebie.

Co ciekawe, sytuacja Zagłębia w lidze wcale nie jest tragiczna. Zajmuje 13. miejsce w tabeli i ma nad strefą spadkową 5 punktów przewagi. Dużo gorzej było wiosną, gdy sprowadzony w awaryjnym trybie Stokowiec ratował drużynę przed spadkiem. Ostatecznie ta sztuka mu się udała, ale były w poprzedniej rundzie takie momenty, gdy Zagłębie było już pod kreską. Wtedy też było nerwowo. Trener był wzywany „na dywanik” do prezesa, a w jednym z meczów kibice z Lubina lżyli zarówno piłkarzy, jak i szkoleniowca. Wydaje się, że tym razem Stokowiec nie miał ochoty na ponowną kąpiel w werbalnym szambie i stąd jego mocna konferencja prasowa oraz apel o szacunek.

Źródło: WPROST.pl