Najtrudniejsze wyzwanie dla Jana Urbana w Górniku Zabrze. Sen wariata w śląskim klubie

Najtrudniejsze wyzwanie dla Jana Urbana w Górniku Zabrze. Sen wariata w śląskim klubie

Jan Urban
Jan Urban Źródło:Shutterstock / Mikołaj Barbanell
Najpierw zatrudniają szanowanego trenera ze znanym nazwiskiem i konkretnym dorobkiem szkoleniowym. Później próbują go zwolnić bez konkretnego powodu, ale udaje się dopiero za drugim podejściem Mija 9 miesięcy i… Zatrudniają ponownie tego samego szkoleniowca. Nie, to nie jest sen wariata. To prawdziwy opis tego, jak zarządza się Górnikiem Zabrze. Takie rzeczy, tylko w polskiej piłce.

Jan Urban właśnie wraca w roli trenera do Górnika Zabrze. Historia zatoczyła koło. Działacze są w panice, bo zasłużony klub znów znalazł na krawędzi, bowiem grozi mu degradacja z Ekstraklasy. Poprzednim razem uratował go właśnie Urban, ale wtedy „w podziękowaniu” wyrzucono go z roboty.

Jan Urban, czyli klubowa legenda

Kiedy w połowie czerwca ubiegłego roku gruchnęła informacja, że Górnik Zabrze zwolnił Jana Urbana, środowisko piłkarskie w Polsce było zaszokowane. Wyrzucić trenera już po starcie przygotowań do nowego sezonu, to nawet nie był tupet działaczy. Nazywajmy to po imieniu: to była bezczelność. I kompletne poczucie bezkarności, przekonanie, że działacz z trenerem może zrobić wszystko.

Na łamach „Wprost” napisałem wówczas, że to zwolnienie było jak kopniak. Bez stylu, byle jak, pośpiesznie. A przecież wyrzucano z pracy klubową legendę, piłkarza, który zdobył z Górnikiem trzy mistrzostwa Polski, który pomógł drużynie awansować do rozgrywek o Puchar UEFA i na którego transferze do Osasuny zabrzanie dobrze zarobili.

Mało tego, w pierwszym sezonie pracy Urbana w Zabrzu, słabiutki personalnie Górnik grał bardzo przyjemny dla oka futbol i skończył rozgrywki na bezpiecznym, 8. miejscu w tabeli, choć wcześniej był typowany jako kandydat do spadku. Warunki do pracy Urban miał naprawdę trudne. Bez kasy na transfery, bez dobrej organizacji klubu, bez dobrego skautingu trener musiał podpierać się zdolną młodzieżą. I dał radę.

Prezes Górnik Zabrze jest jak zderzak

Jednocześnie jednak domagał się od klubu wzmocnień, ponieważ chciał rozwijać drużynę tak, by nie trzeba było co sezon drżeć o jej ekstraklasowy byt. Zarządzający wtedy klubem prezes postanowił rozwiązać ten problem w osobliwy sposób. Arkadiusz Szymanek zapragnął pozbyć się Urbana. Musiał mieć na to zgodę prezydent miasta Małgorzaty Mańki-Szulik. W klubie nic nie dzieje się bez jej aprobaty, bo właścicielem Górnika jest Zabrze. Za pierwszym razem Szymankowi nie udało się wyrzucić szkoleniowca, ale pracował nad tym tak wytrwale, że w końcu dopiął swego.

W miejsce Urbana zatrudnił Bartoscha Gaula, trenera – można powiedzieć – znikąd. Nawet nie było to bardzo zaskakujące, ponieważ Szymanek też jest znikąd. Przed Górnikiem był prezesem Ajaksu Częstochowa, którego seniorzy grają w A-klasie. Przy takiej skali kompetencji nawet nie jest dziwne, że legendarny klub znalazł się w poważnych tarapatach. Właśnie kilka dni temu zwolniono trenera Gaula, a były prezes pożegnał się ze swoim stanowiskiem już w ubiegłym roku.

Tu trzeba wiedzieć, że prezesów Górnika, pani prezydent Zabrza, traktuje jak zderzaki. Gdy się zużyją – albo gdy jej się wydaje, że się zużyły – to je wymienia.

Radosną twórczość pani prezydent z pewnością ocenią kibice Górnika w przyszłorocznych wyborach samorządowych. Dziennikarze są bezlitośni w ocenach. „To jest zabawa w klub piłkarski” – czytamy w komentarzach, którym trudno odmówić trafności.

W Zabrzu, od kilkunastu dni, klubem zarządzają nowi ludzie. Prezesem jest były bramkarz reprezentacji Polski Adam Matysek, a dyrektorem sportowym Łukasz Milik, brat napastnika Juventusu, Arkadiusza Milika. To oni znów postawili na Urbana, ale jeśli drużyna nie obroni się przed spadkiem, zapewne podzielą los poprzednich „zderzaków”.

Źródło: WPROST.pl