Jerzy Brzęczek, który piłkarską kadrę narodową objął po Adamie Nawałce, nie ma łatwego życia. W roli selekcjonera nie wygrał jeszcze ani jednego meczu, a jego zespół krytykowany jest za słabą grę. Samemu trenerowi najbardziej dostaje się za powołania dla wątpliwej jakości piłkarzy z jego byłych zespołów oraz dla szykującego się do piłkarskiej emerytury Jakuba Błaszczykowskiego, prywatnie siostrzeńca Brzęczka.
W programie „Stan Futbolu” dziennikarze portalu Weszło pytali trenera m.in. właśnie o Błaszczykowskiego. Brzęczek zapewniał, że wbrew opiniom krytyków, nie powołuje tego zawodnika ze względu na więzy krwi. – Zastanawiam się nad jedną rzeczą. Od czterech czy pięciu lat jako piłkarz doświadczony zawsze musi coś udowadniać. Jeśli uznam, że nic nie da tej reprezentacji, to go nie powołam. Wiem jaką ma wartość, wiem co się dzieje z nim w klubie i wiem, że nie jest to optymalne dla niego i dla reprezentacji – mówił. – Zmiana klubu będzie punktem wyjścia. Okres w Wolfsburgu nie jest dla niego najszczęśliwszy. Przez dwa lata miał sześciu czy siedmiu trenerów – tłumaczył.
Były trener Wisły Płock zdradził też, że przygląda się bacznie zwłaszcza dwom piłkarzom. Jednym z nich jest Thiago Cionek, który nie zagrał w kadrze od katastrofalnego meczu z Senegalem na Mistrzostwach Świata w Rosji. Drugi to Maciej Wilusz, grający obecnie w rosyjskim klubie FK Rostów. – Obserwujemy Cionka i Wilusza, ale z różnych względów się na nich nie zdecydowaliśmy – mówił Brzęczek.
Czytaj też:
Jan Tomaszewski uderza w Jerzego Brzęczka. „Zaczyna filozofować. Ośmieszył całą polską piłkę”