Kacper Wróblewski: Epidemia bardzo poważnie odbiła się na polskich rajdach

Kacper Wróblewski: Epidemia bardzo poważnie odbiła się na polskich rajdach

Kacper Wróblewski
Kacper WróblewskiŹródło:Archiwum prywatne
Kaper Wróblewski, kierowca rajdowy w barwach ORLEN Team, w rozmowie z Wprost.pl opowiada o swojej codzienności i o tym, jak radzi sobie w trudnym czasie pandemii.

Wprost.pl: Czy kierownicę symulatora zamienił Pan już na tę prawdziwą?

Kacper Wróblewski: Tak, udało się przeprowadzić pierwsze testy nowego samochodu, który dwa tygodnie temu przyjechał prosto z fabryki Volkswagen Motorsport z Niemiec. Auto poznawałem na torze. Testy odbywały się wyłącznie w ścisłym gronie osób z mojej ekipy. Nikt inny nie mógł w tym samym czasie na ten tor wejść. W obecnych warunkach, gdy w stanie epidemii musimy wszyscy zachowywać szczególne środki ostrożności, to najbezpieczniejsza opcja.

Jak wrażenia po pierwszej jeździe nowym autem?

Do tej pory miałem okazję jeździć 4 autami klasy R5 (Skoda, Hyundai, Citroen, Polo). Porównując wszystkie samochody, bez wątpienia mogę stwierdzić, że nowe auto najbardziej mi odpowiada. Jest bardzo zaawansowane technologicznie, co mam nadzieję, przełoży się na osiągane przeze mnie czasy przejazdów. Samochód jest bardzo „inteligentny” – na bieżąco, podczas jazdy, dostosowuje parametry silnika do dynamiki jazdy kierowcy oraz panujących warunkach atmosferycznych, czego nie oferują inne auta tej klasy. Już się nie mogę doczekać, żeby go sprawdzić na prawdziwych oes’ach i wystartować w rajdzie.

Przez cały okres pandemii nie jeździł pan samochodem?

Niestety, nie było to możliwe. Po pierwsze, wejście na tor było niedozwolone, nie można się było spotykać w większym gronie, a standardowo w testach bierze udział około 20 osób, wśród których jest kilka osób z mojego zespołu, organizatorzy testów, ekipa zabezpieczająca tor itd.

Po normalnych drogach też nie mogliśmy jeździć. Dopiero teraz, gdy obostrzenia dotyczące koronawirusa trochę się poluzowały, mogliśmy zrobić pierwsze testy właśnie na torze. Na szczęście niedługo będziemy już jeździć na normalnych odcinkach.

Z powodu koronawirusa w kalendarzu RSMP zaszły zmiany

W czasie lockdownu musiał Panu jednak wystarczyć symulator rajdowy. Jakie korzyści przynosi taka forma treningu?

Symulatory odgrywają bardzo dużą rolę w przygotowaniach kierowców do rajdów czy wyścigów. Chociaż trzeba jasno powiedzieć, że jest to dla nas bardziej trening psychologiczny i psychomotoryczny, bo nasze odruchy czy samo kierowanie autem w grze jest trochę inne niż jazda samochodem rajdowym.

Czyli?

Podczas gry w symulatorze trzeba się bardzo mocno skupić. W grze wszystko się dużo szybciej dzieje. Nie mamy tych odczuć, przeciążeń, bodźców, które w prawdziwej rajdówce wywołują odruchy skręcania czy hamowania itd. Musimy sobie je wyobrazić. Taka forma treningu na pewno jest bardzo pomocna.

Ale nie jedyna. W jaki sposób dbał Pan jeszcze o formę?

Oczywiście, poza przygotowaniem psychicznym, musimy być też przygotowani fizycznie. Teoretycznie wydaje się, że kierowcy rajdowi nie potrzebują dużo siły, by jeździć, że najważniejsze jest utrzymanie koncentracji.

A tak nie jest?

Nie do końca. Bo podczas rajdów/startów mamy też w środku auta bardzo wysoką temperaturę. Proszę sobie wyobrazić, że jeśli rajdy rozgrywane są na przykład w sierpniu, kiedy na dworze panuje 30-stopniowy upał, to wnętrze rajdówki osiąga temperaturę około 60 stopni Celsjusza. Żeby znieść tak wysoką temperaturę, musimy być dobrze przygotowani wydolnościowo. Dlatego też trening fizyczny też się przydaje. Staram się dużo jeździć na rowerze, biegać. Wiadomo, że kluby i siłownie w związku z pandemią zostały zamknięte, dlatego wykonuję też różne ćwiczenia w domu.

A jak koronawirus wpłynął na sezon Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski?

Epidemia bardzo poważnie odbiła się na polskich rajdach. Pierwszy rajd, w którym miałem wziąć udział został zaplanowany na początek kwietnia. To był rajd treningowy, który oczywiście się nie odbył. A na początku maja miały ruszyć pierwsze eliminacje do rozgrywek Mistrzostw Polski. Sezon miał się składać z siedmiu rajdów. Tymczasem kalendarz został uszczuplony tylko do czterech rajdów, więc prawie połowa rajdów się nie odbędzie. No i sezon wystartuje dopiero w sierpniu.

Podczas rajdów temperatura w środku auta jest bardzo wysoka

Co to oznacza dla zawodników?

Na pewno pandemia bardzo mocno wpłynęła na finanse kierowców oraz organizatorów rajdów. Organizatorzy rajdów stracili finansowanie sponsorów, dlatego też – siłą rzeczy – część rajdów musiała zostać odwołana. Ja mam to szczęście, że stoi za mną duży koncern PKN ORLEN. Nasza współpraca przebiega pomyślnie i nie ma żadnych oznak, żeby coś miało się zmienić w najbliższym czasie.

Przynajmniej nie do końca przyszłego roku. Do tego czasu bowiem PKN ORLEN przedłużył sportowcom z Grupy Sportowej ORLEN umowy sponsorskie. Czy jako zawodnik ORLEN Team również ma Pan zapewniony spokój w treningach?

Nasze rozmowy rozpoczęły się pod koniec ubiegłego sezonu, więc w listopadzie już wiedziałem, że mam zapewnione finansowanie i mogę ze spokojem patrzeć w przyszłość. Muszę przyznać, że mocno się obawiałem, że sytuacja zmieni się, kiedy rozpoczęła się pandemia. Zostałem jednak zapewniony, że mimo trudności warunki naszej współpracy nie ulegną zmianie.

Zmienia się tylko to, że sezon zaczniemy później, ale to dlatego, że kilka startów w Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski zostało odwołanych. Za to dodatkowo pojedziemy w Rajdowych Mistrzostwach Słowacji, więc suma rajdów, koniec końców, będzie taka sama.

Jak będą wyglądały rajdy? W związku z pandemią czekają was jakieś obostrzenia?

Na razie nie ma żadnych dyspozycji ze strony Polskiego Związku Motorowego (PZM), jak te imprezy mają wyglądać i czy czekają nas jakieś zmiany w związku z koronawirusem. Nie wiemy, czy rajdy będą na przykład rozgrywane bez kibiców. Myślę, że ponieważ sytuacja zmienia się dynamicznie, to czekają z decyzjami do ostatniego momentu.

Kacper Wróblewski

Pierwszy rajd, w którym pojedziemy, będzie miał miejsce 20 czerwca. To jest rajd dla nas treningowy, rozgrywany w Polsce. Myślę, że raczej będą zamknięte strefy serwisowe, pewnie będą dostępne tylko dla załóg i zespołów. Bo tworzą się tam duże skupiska ludzi w jednym miejscu, szczególnie jak przychodzą kibice.

A co z odcinkami na trasie?

Tam nie powinno być problemów. Impreza odbywa się na świeżym powietrzu, a odcinki mają długość od 6 do 15km, więc kibice mogą się rozprzestrzenić po całym odcinku.

Za nami długie tygodnie społecznej izolacji. Jak Pan znosi ten czas?

Muszę przyznać, że jest to dla mnie trochę dziwne, bo mój cykl życia polega na wyjazdach. Zawsze byłem aktywnym sportowcem. Zanim zacząłem brać udziału w rajdach, jeździłem na nartach zjazdowych (byłem członkiem Kadry Narodowej w narciarstwie alpejskim), ścigałem się w zawodach i 10 miesięcy w roku spędzałem poza domem. Patrząc z tej perspektywy, spędzić dwa miesiące w domu to niemałe wyzwanie dla mnie, dla mojej narzeczonej i dla córeczki. Ale fajnie, bo mogłem nadrobić stracony czas z córką. Mogłem tez bliżej poznać zalety i wady codziennego życia.

I co?

I czekam, żeby jak najprędzej uciec z domu (śmiech). W sensie – ruszyć z domu i zacząć działać!

Jakie ma Pan plany na najbliższe miesiące?

Przede wszystkim jak najszybciej wystartować i zrealizować cele, które sobie założyłem, czyli pierwszą trójkę Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. To byłby super wynik na koniec sezonu. A jak będzie? Nie wiadomo. Ne wiadomo też, jaka będzie stawka w Mistrzostwach Polski. Mój plan jest taki, żeby osiągnąć progres w stosunku do poprzedniego roku i walczyć o podium.

Czytaj też:
Bartłomiej Marszałek: Każde przejechane okrążenie bolidem jest na wagę złota
Czytaj też:
Bartosz Zmarzlik nie kryje radości. Już nie może się doczekać wyjazdu na tor
Czytaj też:
Kuba Przygoński o pandemii: Zapamiętamy to na zawsze