Jednym z największych dramatów, który rozegrał się podczas tegorocznych zimowych igrzysk olimpijskich, jest historia Natalii Maliszewskiej. Polska zawodniczka zmagała się z koronawirusem, walczyła o z czasem, aby wystartować w short tracku, na dzień przed zawodami została zwolniona z izolacji, a na koniec i tak nie pozwolono jej wziąć udziału w kwalifikacjach, ponieważ uzyskała kolejny dodatni wynik testu.
Pekin 2022. Natalia Maliszewska wydała oświadczenie. „Coś we mnie pękło”
W tej chwili nie wiadomo nawet, czy zostanie dopuszczona do kolejnej konkurencji, jaką jest bieg na 1000 metrów.
W nocy z 5 na 6 lutego (czasu polskiego) Maliszewska zabrała głos na temat swojej sytuacji. Jej wiadomość jest wyjątkowo przygnębiająca, czemu jednak trudno się dziwić. – Coś we mnie wczoraj umarło – wyznała w poście, który opublikowała na Twitterze.
– Od ponad tygodnia żyję w strachu. A te wahania nastrojów, płacz, który pozbawia mnie tchu, sprawiają, że nie tylko ludzie wokół mnie się o mnie martwią, ale też ja sama. Wiem, że dużo osób nie rozumie tej sytuacji. Testy pozytywne, negatywne, bliskie wyjścia z izolacji, nagle testy pozytywne z wynikami, które kwalifikują mnie do leżenia w szpitalu pod respiratorem. Później znowu dobre wyniki i szansa na warunkowe zwolnienie. Później totalna klapa. Brak możliwości, nadzieja umarła – napisała Maliszewska.
Noc, kiedy decydował się jej start w zawodach na 500 metrów, nazwała horrorem. – Bałam się, że ktoś za chwile zabierze mnie do izolatki. Przez zasłony wyglądałam jednym okiem, bo bałam się, że mnie ktoś zobaczy – opowiedziała.
– Ja też tego nie rozumiem. W nic już nie wierzę. W żadne testy. W żadne igrzyska. Jest to dla mnie jeden wielki żart. Mam nadzieję, że ten, kto tym steruje, nieźle się bawi. Mój mózg i moje serce więcej już nie zniesie. Wam dziękuję, do usłyszenia niedługo – zakończyła.
twitterCzytaj też:
Skoki narciarskie. Dziś szansa na pierwszy medal Polaków. Gdzie i o której transmisja na żywo online i w TV?