Co rusz słyszymy o rygorystycznych kontrolach kombinezonów czy też o nowych elementach stroju lub nart, które w założeniu mają dać dodatkową przewagę skoczków nad konkurentami. Reprezentacje balansują na granicy przepisów. Wywiad anonimowego skoczka dla szwajcarskiego dziennika „Blick” wzbudził duże zainteresowanie w środowisku narciarskim.
Markus Eisenbichler wskazuje winnego
– Praktycznie wszyscy oszukują, więc muszę się z tym pogodzić, inaczej nie miałbym szans. Powinno się podjąć działania już wcześniej. Teraz kontrolerzy są bezsilni, inaczej musieliby zdyskwalifikować połowę listy startowej – powiedział anonimowy skoczek szwajcarskiej gazecie, wywołując tym samym ogromną burzę.
Oszustwa w skokach wydają się tematem tabu. Markus Eisenbichler porzucił dyplomację, otwarcie wskazując głównych podejrzanych o wypowiedzenie tych słów. Według Niemca miał stać za tym ktoś z grupy szwajcarskich skoczków, obecnych podczas zawodów Pucharu Świata w Bad Mittendorf. W tym gronie są: Simon Ammann, Gregor Deschwanden, Dominik Peter lub Kilian Peier.
– Kolega ze Szwajcarii, który to powiedział, powinien się skoncentrować na najważniejszym – stwierdził Eisenbichler.
Skoki narciarskie. Niemcy odnieśli się do słów Markusa Eisenbichlera
Sześciokrotny mistrz świata to niejedyny przedstawiciel niemieckiej reprezentacji, który wypowiedział się na temat trwającego wyścigu zbrojeń w skokach. Karl Geiger i Andreas Wellinger zgodnie stwierdzili, iż kontrole sprzętu są obecnie dokładniejsze niż dawniej.
Eisenbichler to obecnie siedemnasty skoczek w klasyfikacji Pucharu Świata. Do prowadzącego Halvora Egnera Graneruda traci 1192 punkty.
Czytaj też:
Kamil Stoch wciąż powtarza ten sam błąd. Znany trener analizuje kryzys PolakaCzytaj też:
Granerud pewnie kroczy po Kryształową Kulę. Klasyfikacja generalna Pucharu Świata po skokach w Willingen