Mistrzowie olimpijscy z Pekinu oraz czterokrotni mistrzowie świata (Kolbowicz, Michał Jeliński, Adam Korol i Konrad Wasielewski) przez wiele lat nie mieli sobie równych. Od dwóch lat zaczęły do głosu dochodzić inne załogi z Niemiec, Chorwacji, Estonii czy Australii. Na igrzyskach w Londynie nie bez kłopotów Polakom udało się zakwalifikować do finału, w którym przypłynęli na ostatniej, szóstej pozycji.
Wiatr miejsca rozdawał
Przed startem na torze w Eton wiał mocny boczny wiatr i sędziowie zmienili tory osadom, dając najbardziej uprzywilejowane (piąty i szósty) zwycięzcom półfinału. Polacy dostali teoretycznie najgorszy, szósty tor. - Strasznie żałujemy, bo nie tak się to miało skończyć. Daliśmy ciała koncertowo, zadowoliliśmy się wejściem do finału z trzeciego miejsca. To był nasz największy błąd w tych regatach. Trzeba było w półfinale rzucić się do gardła rywalom i wygrać półfinał. Wówczas mielibyśmy piąty lub szósty tor. Tak się nie stało - powiedział Kolbowicz.
Wioślarz AZS Szczecin nie ukrywał, że złoty medal był poza zasięgiem. - Niemcy pływają już kosmicznie, nie dość że płynnie, to jeszcze mocno. Ale z kolei z Chorwatami przegraliśmy nieznacznie w półfinale, byliśmy lepsi od Australii. Można było mieć nadzieje na dobry wynik. Niestety, my wiosłowaliśmy, a wiatr miejsca rozdawał. Gdy dowiedzieliśmy się, że płyniemy na pierwszym torze, wiedzieliśmy, że będzie bardzo ciężko - dodał.
Zapierniczaliśmy jak małe samochodziki
Osiem lat temu na igrzyskach w Atenach czwórka podwójna zajęła czwarte miejsce, tracąc do trzeciego miejsca 0,07 sekundy. Jak przyznał Kolbowicz, rozczarowanie wówczas było zdecydowanie większe. - To nie była tragedia, jak to wówczas mówiono, ale zdecydowanie większy żal był osiem lat temu - przyznał, choć - jak dodał - czuje rozczarowanie. - Gdy po Pekinie pytano mnie, co czuję na mecie, odparłem, że cieszę się, że nie zawiodłem oczekiwań. Teraz jest "skucha", bo zawiedliśmy kibiców, którzy pokładali w nas spore nadzieje. Naprawdę zapierniczaliśmy jak małe samochodziki, dzień w dzień po trzy treningi. W święta, nie święta. Dziś daliśmy naprawdę z siebie wszystko i nie mamy do siebie pretensji - podkreślił.
W 2006 roku w Eton polska czwórka podwójna zdobyła mistrzostwo świata, rok wcześniej wygrała tu zawody Pucharu Świata. W tym samym miejscu dominatorzy kończą swój bieg. - Na pewno był to ostatni wyścig tej osady w tym składzie. Adam kończy karierę, chce napisać pracę doktorską. Ja jeszcze nie wiem, czy dalej będę pływał. Ważne, by ci starsi zawodnicy zaszczepili młodszym swoje doświadczenie. Żeby to przejście pokoleniowe było płynne - podkreślił Kolbowicz.
jl, PAP