"Miarczyński nie powiedział jeszcze ostatniego słowa"

"Miarczyński nie powiedział jeszcze ostatniego słowa"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przemysław Miarczyński (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski) 
Przemysław Miarczyński (SKŻ Ergo Hestia Sopot), który w Weymouth zdobył brązowy medal olimpijski w żeglarskiej klasie RS:X, znakomicie rozegrał finałowy wyścig - uważa jego klubowy kolega, uczestnik igrzysk w 1992 roku Piotr Olewiński.

- Bardzo się cieszę, że Przemek zdobył wreszcie olimpijski medal. To piękne zwieńczenie jego bogatej kariery w windsurfingu. Jestem pewien, że w sporcie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - zaznaczył.

Olewiński, który w igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku startował w klasie Lechner, bardzo wysoko ocenił umiejętności Miarczyńskiego w finałowej rozgrywce dla dziesięciu najlepszych "deskarzy". - Medalowy wyścig stał na świetnym poziomie i dostarczył wielu emocji. Przemek znakomicie rozegrał go pod względem taktycznym. Bardzo dobrze wystartował, od razu wybrał stronę i uzyskał nad swoim najgroźniejszym rywalem Wilhelmem Tonim 50-metrową przewagę. Niemiec ruszył z drugiej linii i zamiast wejść na drugi hals na "czysty" wiatr, postanowił płynąć w tym samym kierunku co Miarczyński - analizował ostatni wyścig Olewiński.

Winna trema?

Jego zdaniem niemieckiego żeglarza zżarła trema. - Jestem przekonany, że nie wytrzymał psychicznie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaki stres towarzyszy zawodnikom w takiej sytuacji. Poza tym inaczej się broni, a inaczej atakuje. Przemek nie miał nic do stracenia - ocenił.

Olimpijczyk z Barcelony był pod wielkim wrażeniem postawy złotego medalisty Doriana van Rijsselberge'a. - Holender był poza zasięgiem rywali. Świetnie radził też sobie Brytyjczyk Dempsey, jednak zauroczył mnie styl Doriana. Płynął elegancko, na luzie i z wielkim czuciem. Można było odnieść wrażenie, że deska sama ucieka mu spod stóp. Nawet kiedy popełnił błąd, to zaraz go naprawił i odzyskiwał prowadzenie. Innych zawodników trochę hamowało na wodzie. Generalnie akwen w Weymouth sprzyjał żeglarzom. Pozwalał płynąć, a nie tylko +pompować+. W tych warunkach zawiedli mnie jednak Francuz Bontemps i Nowozelandczyk Tobin, po których spodziewałem się znacznie więcej - stwierdził 44-letni Olewiński.

"Zmiana konkurencji jest jak gwiazdka z nieba"

Uważa, że Miarczyński z powodzeniem może sięgać po sukcesy w kitesurfingu, który za cztery lata zastąpi w igrzyskach klasę RS:X. - Medal zdobyty w Weymouth będzie dla Przemka dodatkową motywacją. Moim zdaniem czołówka w klasy RS:X będzie odgrywać także dominującą rolę w kitesurfingu. Poznanie specyfiki "kajta" zajęło mi pięć minut, nauka nie trwała dłużej niż tydzień. Miarczyński, którego atutem jest świetna wydolność, ma również znakomite czucie regatowe, wie jak się ustawić i jak żeglować. A tego tak szybko nie można się nauczyć; to efekt wielu lat startów. Zmiana konkurencji spadła mu jak gwiazdka z nieba - podsumował Piotr Olewiński. 

ja, PAP