Zdaniem Panasa już po turnieju w Katarze ZPRP powinien rozwiązać umowę z niemieckim szkoleniowcem. – Nie jestem uwikłany w żadne układy i niczego się nie boję. Już dawno wskazywałem na mankamenty w grze polskiej reprezentacji, które teraz ze zdwojoną mocą się potwierdziły. Doszły mnie słuchy, że w Katarze podczas wygranego 26:25 grupowego meczu z Rosją nasi gracze sami ustalali taktykę. Już wtedy trzeba było zwolnić Bieglera, bo przez tę spóźnioną decyzję straciliśmy półtora roku – powiedział.
Niezrozumiała taktyka
– Mieliśmy gigantyczne problemy w ataku, zwłaszcza z wysuniętą obroną rywali 5-1, którą stosowali Chorwaci. Jestem pewien, że nigdy nie trenowaliśmy jej forsowania, bo cały czas stosowaliśmy wariant ze zjazdem do środka, czyli odwrotnie niż powinno się przeciwko niej grać, bo pchaliśmy się w największy tłok. Atakowaliśmy całkowicie bez głowy. Niezrozumiałe były dla mnie także niektóre rozwiązania personalne – przyznał.
Bariera językowa
– Niepojęte jest dla mnie, że przez trzy i pół roku roku gość nie nauczył się podstawowych zwrotów w naszym języku. Moim zdaniem świadczy to o braku szacunku dla kraju, w którym się pracuje. Ja wyjechałem do Niemiec nie znając słowa w tym języku, ale po niespełna dwóch miesiącach potrafiłem się porozumieć, a po trzech rozmawiałem w miarę swobodnie i udzielałem telewizyjnych wywiadów – krytykował Bieglera Panas.
Przewietrzyć salony
Dostało się też władzom Związku. – Teraz może ludzie przejrzą wreszcie na oczy. W centrali panuje bizantyjskie rozpasanie, kuleje za to szkolenie młodzieży. Nie ma następców obecnych kadrowiczów i obawiam się, że po igrzyskach w Rio możemy obudzić się z ręką w nocniku. Król jest nagi i reformę, a właściwie rewolucję w polskiej piłce ręcznej, trzeba rozpocząć od przewietrzenia salonów – przekonywał były reprezentant.
Sport.TVP.pl