Właściciel Wisły Kraków wściekł się po meczu z Lechem Poznań. „To kradzież, trzeba być kretynem”

13 marca w przedostatnim meczu 25. kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków podejmowała u siebie Lecha Poznań. Stawka spotkania była ogromna, choć oba kluby walczą o różne cele. Gospodarze biją się bowiem o utrzymanie w lidze, goście – o zdobycie mistrzostwa Polski. Ostateczny wynik 1:1 nie zadowolił żadnej z drużyn, aczkolwiek właściciel jednej z nich był wyjątkowo sfrustrowany rezultatem. Jarosław Królewski wprost przyznał, że czuje się oszukany przez sędziego.
Wisła Kraków pechowo zremisowała z Lechem Poznań
Biała Gwiazda dość szybko wyszła na prowadzenie za sprawą Zdenka Ondraska, a następnie na początku drugiej połowy podwyższyła wynik. Do siatki trafił Joseph Colley, sytuacja była jednak chaotyczna. Obrońca wepchnął futbolówkę do bramki z bliskiej odległości po tym jak Filip Bednarek nie zdołał do niej wyjść przy dośrodkowaniu, wpadając na wspomnianego już wcześniej Ondraska.
Piłkarze Wisły już zdążyli nacieszyć się z dwubramkowego prowadzenia, kiedy sędzia Kwiatkowski jednak zadecydował o cofnięciu gola, ponieważ uznał, że bramkarz Lecha został sfaulowany przez czeskiego napastnika.
Wściekły Jarosław Królewski o pracy VAR i decyzji sędziego
Decyzja ta wyjątkowo zdenerwowała Jarosława Królewskiego. Współwłaściciel krakowskiego klubu nie przebierał w słowach, odnosząc się do tej sytuacji na Twitterze. „Warto nazywać rzeczy po imieniu. To jest zwykła, pospolita kradzież, za którą w końcu powinien zapłacić” – stwierdził. Na tym wpisy biznesmena jednak się nie zakończyły. „Trzeba być kretynem w swoim fachu, aby w takiej sytuacji odwołać gola. Błazenada stosowana. Brawo drużyna za walkę, fani za doping, Walczymy dalej” – dodał.
„Jak człowiek sobie uświadomi między innymi, że ze względu na analizę VAR doliczono siedem minut, to… Cisną się na usta nieparlamentarne słowa. Do kroćset fur beczek! – napisał później, odnosząc się do faktu, iż Lech zdobył bramkę na 1:1 w 97. minucie starcia.
„Widząc liczbę błędów VAR w ostatnim sezonie, przydałaby się modyfikacja pracy sędziów w wozie naszpikowanym kamerami. Trzeba dołożyć 3 koła ratunkowe: pytanie do publiczności (zerknięcie okiem na TT), telefon do przyjaciela i 50/50, czyli rzut monetą. Gorzej nie będzie” – zakończył Królewski swój wywód.