Polska zorganizuje lekkoatletyczne MŚ? Ekspert zdradza, czego potrzeba do stworzenia imprezy
Lekkoatletyka od dekad jest dyscypliną chętnie oglądaną przez Polaków. W ostatnich latach zainteresowanie jeszcze się poprawiło. Wpływ na to miały sukcesy Biało-Czerwonych. Anita Włodarczyk, Wojciech Nowicki, Ewa Swoboda, Natalia Kaczmarek czy Piotr Lisek to tylko mała część wielkiej grupy, która na wielkich imprezach dostarcza wielu powodów do sukcesu.
Polska sprawdza się w organizowaniu lekkoatletycznych imprez
Popularność lekkoatletyki widać również na przykładzie wielkich imprez organizowanych w naszym kraju. Polska gościła halowe mistrzostwa świata w 2014 roku, a także będzie gospodarzem edycji tej imprezy w 2026 roku. Stadion Śląski w Chorzowie gościł prestiżową Diamentową Ligę, a także Drużynowe Mistrzostwa Europy. Dodatkowo w 2028 roku zaprosi do siebie najlepszych lekkoatletów Starego Kontynentu w ramach mistrzostw Europy.
Najważniejszą imprezą dla „królowej sportu” po igrzyskach olimpijskich są bez wątpienia mistrzostwa świata. Tegoroczna odsłona imprezy odbyła się na Węgrzech – w kraju, który nie słynie z wielkiej popularności względem tej dyscypliny. Mimo zaledwie jednego medalu tamtejszego sportowca, dziewięciodniowa impreza w Budapeszcie cieszyła się ogromnym powodzeniem. Bliskość geograficzna oraz stosunkowo przystępne ceny sprawiły, że największe miasto w kraju odwiedziły dziesiątki tysięcy kibiców sportu.
Rozmowa z Gyorgym Bence, szefem ds. PR i mediów podczas lekkoatletycznych MŚ 2023
Gyorgy Bence był szefem do spraw PR i mediów podczas mistrzostw świata 2023. Jego praca rozpoczęła się już jednak długo przed pierwszymi zmaganiami na stadionie w Budapeszcie. W rozmowie z „Wprost” węgierski ekspert opowiada o kulisach organizacji tak wielkiego i kosztownego wydarzenia w jego ojczyźnie, a także zdradza największe tajniki, które posłużyły do zgromadzenia widowni. Dyrektor komunikacji nie ukrywa, że jest pod wrażeniem polskiego podejścia do lekkoatletyki, widząc szansę na organizację podobnej imprezy nad Wisłą.
Michał Winiarczyk, „Wprost”: Parę miesięcy temu przeczytałem, że lekkoatletyczne mistrzostwa świata to jedna z tańszych ekskluzywnych imprez sportowych, jeśli porównamy ją do piłkarskich mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich.
Gyorgy Bence, szef ds. PR i mediów podczas mistrzostw świata 2023 w Budapeszcie: Dla nas to było bardzo kosztowne wydarzenie. Lekkoatletyczne mistrzostwa świata były najdroższą sportową imprezą w historii Węgier. Trudno powiedzieć, że to tanie przedsięwzięcie. Na pewno jest znacznie mniej kosztowne niż igrzyska czy mundial. Taka impreza trwa dziewięć dni i jest zlokalizowana w jednym miejscu. Wspominane wielkie turnieje potrzebują przynajmniej kilkunastu stadionów i miejsc treningowych. To jest zupełnie inna skala. Tak czy siak, trzeba przeznaczyć wiele środków, by móc zorganizować nawet taką imprezę jak mistrzostwa świata w lekkoatletyce.
O jakich kwotach mowa?
Są dwie części budżetu. Pierwsza to infrastruktura – jak nie masz wielkiego stadionu, to musisz go wybudować. Druga część budżetu to koszt samej organizacji wydarzenia. W przypadku MŚ w Budapeszcie wyniósł on 70 miliardów forintów, czyli około 200 milionów euro. To oficjalna, jawna liczba.
Węgry nie uchodzą za kraj lubujący się w lekkoatletyce. W Budapeszcie medal zdobył tylko Bence Halasz. Jak trudnym zadaniem było przekonanie Węgrów, by przyszli na imprezę w dyscyplinie, której przeważnie nie śledzą na co dzień.
Węgrzy nie przychodzili na stadion z myślą, że ich sportowcy zdobędą medal. Nawet w ten sposób nie promowaliśmy imprezy. Oczywiście, byli szczęśliwi mogąc dopingować rodaków na arenie, ale tak samo cieszyła ich obecność największych gwiazd lekkoatletyki. Nazwiska pokroju Sha'Carri Richardson, Armanda Duplantisa czy choćby waszego Wojciecha Nowickiego przyciągają fanów niezależnie od miejsca.
Ludzi na Węgrzech ciekawiło coś nowego. Mamy dobrze rozwiniętą komunikację, więc mieszkańcy przychodzili między innymi też dlatego, że w Budapeszcie działo się coś nowego, coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. To też nie jest tak, że Węgrzy nie mają zielonego pojęcia na temat lekkoatletyki. Znają ją, ale mamy wyniki w innych dyscyplinach, więc siłą rzeczy na nich jest skupiona uwaga. Co więcej, lekkoatletyka to dość skomplikowany sport składający się z 49 konkurencji. Wiadomo, że nie jesteś zainteresowany wszystkimi z nich, a jeszcze w jednym czasie potrafi być rozgrywanych kilka konkursów naraz. To sprawia, że niektórym może być trudno wszystko dostrzec.
Udało nam się stworzyć tak świetną atmosferę, że gdy odbywał się konkurs rzutu młotem, ludzie skandowali „Hungaria, Hungaria” w taki sposób, jaki jest nam znany tylko na meczach piłkarskiej reprezentacji. Muszę jednak podkreślić, że od początku planowaliśmy tę imprezę tak, by była ona nie tylko dla Węgrów. Zrobiliśmy wszystko, by jak najlepiej ugościć zagranicznych gości.
Łatwiej było namówić Węgrów czy obcokrajowców?
Zakładaliśmy, że międzynarodowi fani lekkoatletyki i tak przylecą do Budapesztu, bo doskonale znają tę imprezę, jej termin oraz zawodników, którzy wezmą udział. Sporą grupę widzów stanowili turyści, którzy w tym czasie przebywali na Węgrzech. Wśród nich było wielu fanów sportu, których nie trzeba było mocno przekonywać do przyjścia, choć mistrzostwa świata nie były dla nich powodem do wizyty w naszym kraju.
Zdecydowanie trudniejszym zadaniem było zachęcenie do przyjazdu Węgrów, którzy mieszkają w różnych rejonach kraju, a może też takich, którzy na co dzień mieszkają poza ojczyzną. Dla nich taki przyjazd wiązał się z załatwieniem transportu i noclegu na każdy dzień. Z tego też powodu udało nam się obniżyć ceny biletów, aby stały się przystępniejsze dla rodaków. Mowa tu nie tylko o wejściówkach na stadion, ale także np. o biletach kolejowych. Chodziło o to, aby każdemu – bez względu na to czy przyjechał z innego regionu Węgier lub świata – pokazać Budapeszt oraz dać mu jak najwięcej atrakcji możliwie za rozsądną cenę. Stworzyliśmy również dwie fanzony – jedną przed stadionem, drugą w centrum miasta.
Podczas prezentacji na VI Kongresie Sport Biznes Polska powiedział pan o dyskusji z World Athletics na temat obniżenia ceny biletów na mistrzostwa.
Mieliśmy z nimi niełatwą rozmowę. Mają dość sztywne wytyczne dotyczące ceny biletów, a gospodarze imprez muszą je respektować. Chodzi o ich markę. Wychodzą z założenia, że wejściówki nie mogą być bardzo tanie, bo wtedy godziłyby w ich wizerunek. Musieliśmy przekonać ich, że na obniżce sugerowanej kwoty nie ucierpi ich marka. W innych regionach Europy mogą sprzedawać bilety drożej. Podaliśmy im argumenty m.in. finansów w tej części kontynentu oraz tego, że Węgrzy w tak wielkiej skali dopiero zapoznają się z lekkoatletyką na światowym poziomie. Po dyskusjach przyznali rację i pozwolili na dostosowanie cen biletów do satysfakcjonującego nas poziomu.
Mistrzostwa w Budapeszcie wyróżniało między innymi miejsce ceremonii medalowej. Nie odbywała się ona na stadionie tylko przed nim.
Mieliśmy inspirację z innych wydarzeń. Podczas wyścigów Formuły 1 widzisz jak na ceremonię kibice zbiegają się pod padok. W lekkoatletyce masz zamknięty obiekt w owalnym kształcie. To oznacza, że możesz być albo tuż przy tradycyjnej ceremonii, albo bardzo daleko i do tego pod niekorzystnym kątem. Twój ulubiony sportowiec odbiera medal. Jesteś na stadionie, a i tak jedynie możesz podziwiać go przez ekran – to frustrujące.
Jeśli ceremonia zlokalizowana jest poza stadionem, to możesz przyjść wcześniej i zająć dobre miejsce, by z bliska zobaczyć jak twój lekkoatleta jest nagradzany. Ogólnie atmosfera przypominała tę z F1, gdy wszyscy szaleją, gdy po hymnach kierowcy oblewają się szampanem. Ulokowanie ceremonii na zewnątrz obiektu, tuż przy kibicach, zdecydowanie skróciła dystans pomiędzy sportowcami i kibicami.
Ten pomysł miał także inne, dodatkowe znaczenie. Ceremonie organizowaliśmy przed zmaganiami na stadionie. To sprawiało, że kibice chcąc zobaczyć dekorację medalową przychodzili jeszcze wcześniej na kompleks. Z kolei to pozwoliło na usprawnienie ruchu i bezpieczeństwa przy wejściu na stadion, a także dodało luzu jeśli chodzi o przebieg zawodów.
Wspomniał pan o Formule 1. Jeśli myślę o wielkich imprezach na Węgrzech, to Grand Prix na torze Hungaroring jest pierwszą, jaka przychodzi do głowy.
Do tej pory to wyścig F1 był imprezą sportową z największą frekwencją w historii Węgier, ale lekkoatletyczne mistrzostwa świata przejęły pierwszeństwo. Nie będę ukrywał, że spoglądaliśmy na rodzime Grand Prix, gdyż jest to impreza z wielkim prestiżem, na którą zjeżdżają setki tysięcy ludzi z różnymi finansami. Na mistrzostwa mogliśmy stworzyć prostsze środowisko i dostosować wszystko do kieszeni kibica.
Co było dla pana najtrudniejszym wyzwaniem podczas organizacji MŚ?
Jeśli chodzi o komunikację, to praca rozpoczęła się jeszcze długo, długo przed mistrzostwami. Pierwsze prace podjęliśmy już lata temu, a kampania promocyjna z pełną mocą ruszyła w grudniu 2022 roku. W jednym czasie musieliśmy zarządzać marketingiem i promocją mistrzostw, a także fizyczną organizacją eventu. Z perspektywy czasu przydałoby się rozdzielić te obowiązki – mieć mały zespół skupiony wyłącznie na evencie, a reszta niech się zajmuje tylko kampanią. Gdy przyszło do ostatnich dni przed imprezą czy samego trwania imprezy, pojawił się z pozoru błahy problem, który jednak tak błahy nie był – brak snu.
Impreza trwała dziewięć dni. Każdy pod koniec czuł się już masakrycznie wyczerpany. Mało spaliśmy od długiego czasu, a to wpływało na naszą wydajność. Zmęczenie doszło do takiego poziomu, że mogło zniszczyć naszą robotę. Z pewnością rozdzielenie obowiązków na dwa teamy dałoby ulgę.
Czy w pańskiej opinii Polska ma szansę na organizację podobnej imprezy?
Nie mam żadnych wątpliwości, że tak. Polska ma ogromne lekkoatletyczne dziedzictwo, a także świetnych sportowców walczących o medale mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. Nie brakuje u was kibiców sportu, którzy specjalizują się w tym sporcie. Organizacja MŚ w Polsce jest tylko kwestią pieniędzy i chęci. Nie wiem jak teraz wygląda sprawa przyznawania praw do organizacji, ale waszemu krajowi nie brakuje niczego, by zorganizować wielkie lekkoatletyczne show. Gościcie Diamentową Ligę, a także inne wielkie światowe eventy. Jestem przekonany, że gdyby Polska chciała, to stworzyłaby coś ciekawego.